piątek, 23 października 2015

Rozdział 13 ,,Wiem, że czas jest dziś mym wrogiem, bo nasze ścieżki wkrótce rozejdą się"

  Nie chcę. Nie chcę. Nie chcę - ciągle to powtarzam. Już jutro finał obozu. Nie chciałem, ciągle pragnąłem oddalić od siebie tę myśl, że za kilka dni stąd wyjadę. Ten obóz pomimo wielu bolesnych sytuacji, to najlepsze miejsce na ziemi. Powrót do domu będzie czymś okropnym. Tutaj mogłem odpocząć. Od fanów, paparazzi, od wszystkiego. Od kilku dni ciągle są próby, a przerwy są tylko na posiłki - i nie tak, jak przez cały obóz, że po posiłku mam półtorej godziny dla siebie. Ze stołówki idziemy od razu do domku i znów ćwiczymy. Ja i Callie staramy się normalnie rozmawiać, bo żadne z nas nie chce psuć nikomu finału, a przez nasze ciągłe sprzeczki tak by się pewnie stało.
  Po ostatniej już próbie padłem zmęczony na łóżko w namiocie. Najchętniej poszedłbym spać, ale z drugiej strony był to ostatni piątek tutaj, więc nie mogłem odpuścić sobie wyjścia gdzieś. Riker jednak stwierdził, że nigdzie dziś nie idzie, bo jest wykończony. Westchnąłem, bo to znaczyło, że będę musiał iść sam. Brandon pozwolił mnie, Sabrinie i Rikerowi gdzieś dziś wyjść, ale tylko ja z tego skorzystałem. Założyłem białą koszulę i narzuciłem na to czarną, skórzaną kurtkę.  Wyszedłem z namiotu i od razu poszedłem na przystanek. Kawałek musiałem biec, bo mój autobus akurat nadjeżdżał.
  Wysiadłem na mieście i chodziłem ulicą oglądając wystawy sklepów, czy chociażby ludzi przechodzących obok. Strasznie zaschło mi w gardle, więc podszedłem do najbliższego kiosku i kupiłem butelkę wody. Odkręciłem ją i upiłem kilka łyków, po czym znów ruszyłem przed siebie. Szczerze mówiąc nie wiedziałem po co tu jestem. Nie miałem zamiaru iść na imprezę, czy pić alkoholu. Po prostu chodziłem ulicami obserwując ludzi. Większość z nich była bardzo zabiegana. Inni z uśmiechem na twarzy, jak się domyślałem, wracali do domu. Mimo dość późnej godziny wciąż było jeszcze jasno. A przynajmniej na tyle, że od razu zauważałem człowieka, który szedł przede mną kilka metrów, ubrany cały na czarno. I na tyle, żebym z łatwością dojrzał gdzieś daleko Callie z jakimś mężczyzną. Westchnąłem, wiedząc, że nie mogę jej zostawić. Ten mężczyzna nie wydawał się groźny ale gdyby coś jej się stało, odpowiadałbym za to. Bardzo powolnym krokiem ruszyłem w ich stronę. Ona siedziała na ławce, śmiejąc się z czegoś, co sama powiedziała, a on stał nad nią uśmiechnięty. Byłem już naprawdę blisko nich i naprawdę bardzo nie chciałem się w to wtrącać. Ale musiałem, do cholery.
- Callie. - szepnąłem i przełknąłem ślinę.
- Ross? Śledzisz mnie? - zmarszczyła brwi i wstała. - Przepraszam Cię, możemy iść. - powiedziała do tego faceta i wyminęła mnie, idąc razem z nim. O nie. Mnie się tak nie traktuje. Złapałem ją za nadgarstek, ale nie obracałem w moją stronę. Ona sama też nie się odwróciła. Chłopak ten patrzył raz na mnie raz na nią, co mnie irytowało, ale starałem się skupiać tylko na jej włosach opadających na jej plecy.
- Wiecie, lepiej, żebym Wam nie przeszkadzał. - jęknął szatyn i odszedł od nas. Callie odwróciła się w moją stronę.
- Cholera. Dlaczego to zrobiłeś? Tak się składa, że go polubiłam. Musisz odganiać ode mnie każdego chłopaka? - zapytała z wyrzutem. Patrzyłem na nią pusto, milcząc. Wiedziałem, co chcę powiedzieć, ale w ogóle nie miałem ochoty otwierać ust. Żałowałem, że wyszedłem na to miasto.
- Nie miałaś prawa opuszczać obozowiska bez niczyjej wiedzy.
- Od kiedy Ci to przeszkadza? Zawsze pozwalasz nam robić co chcemy. - westchnęła, patrząc gdzieś za mnie.
- Ale najpierw macie mnie zapytać, żebym przynajmniej wiedział. A teraz wracamy, jest już ciemno. - jęknęła niezadowolona, ale przytaknęła i ruszyła za mną. Szliśmy w ciszy ulicami miasta, a ja nie chciałem się przyznać, że nie wiem, gdzie jestem. Szukałem tylko przystanku, bo wiedziałem, że dzięki temu wrócę do domu. Przystanąłem jednak, kiedy zobaczyłem czarny motocykl. Spodobał mi się, więc postanowiłem go sprawdzić. Nie mogłem się na nim rzecz jasna przejechać, ale chciałem tylko dotknąć i obejrzeć z bliska.
- Możesz się przejechać, Ross. - odskoczyłem na dźwięk tego głosu. Odwróciłem się w stronę chłopaka, który stał za mną uśmiechnięty.
- Znasz mnie? - zmarszczyłem brwi, ale potem pacnąłem się w głowę. Przecież jestem popularny. Przez ten obóz całkiem o tym zapomniałem. Chłopak podał mi kluczyk i uśmiechnął się.
- Możesz jechać gdzie chcesz, tylko oddaj go na pewno.
- No jasne. Masz. - podałem mu mój telefon. - To w zastaw.
- Nie boisz się, że spiszę twój numer i udostępnię go światu?
- Nie znasz kodu. - mruknąłem. - Jedziesz? - zwróciłem się do Callie. - pokiwała przecząco głową. Odgiąłem głowę do tyłu i westchnąłem przeciągle. Dlaczego ona zawsze utrudnia sprawę? - Masz tu wsiąść i jechać ze mną, jasne? Nie obchodzi mnie, że nie chcesz. Dobrze wiesz, że Cię do tego zmuszę, więc po prostu wsiądź na ten jebany motocykl własnowolnie. - warknąłem. Naburmuszona usiadła za mną, obejmując mnie rękami w pasie i mocno się do mnie przytulając. No tak, teraz jasne, dlaczego nie chciała ze mną jechać. Bała się.
    Jechałem przed siebie najszybciej jak się dało. Czułem, jak Callie drży, ale nie zwracałem na to uwagi. Chciałem tylko złamać jakąś zasadę, którą w tym momencie była szybka jazda. Stanąłem gwałtownie, rozglądając się wokół. Byliśmy na jakiejś polanie w lesie, a ja kompletnie nie wiedziałem, jak mam wrócić.
- Zgubiliśmy się. - jęknąłem. Callie poluzowała znacznie ścisk w moim pasie.
- Jak to? Po prostu zawróć i tyle. - miała racje. Czemu sam na to nie wpadłem? Odpaliłem motocykl, ale coś sprawiło, że nie mogłem jechać.
- Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. - wyrzucałem z siebie.
- Co znów? - zapytała dziewczyna i zeszła z motocykla.
- Nie mamy paliwa. - jęknąłem. Rozszerzyła szeroko oczy. Chodziłem w kółko zastanawiając się co robić.
- Zadzwoń po jakąś pomoc, idioto! - krzyknęła po jakiś dziesięciu minutach, gdy nie odzywałem się ani przez chwilę.
- Nie wiem, czy zauważyłaś, idiotko, że oddałem telefon temu frajerowi. - sam nie wiedziałem, czemu go wyzwałem. Ten chłopak był całkiem miły. No a po za tym dał mi się przejechać na motocyklu. Ale wciąż ma mój telefon, więc nie mogę nic zrobić. W normalnych okolicznościach zadzwoniłbym do Rikera, a on, jak zwykle, wyciągnąłby mnie z tarapatów. Usiadłem na ziemi zastanawiając się co mam zrobić. Jakaś część mnie dobrze czuła się z daleka od...wszystkiego i nie chciała wracać. Westchnąłem, przenosząc się do pozycji leżącej. Callie położyła się obok mnie, a ja zaśmiałem się, patrząc w niebo.
- Nawet nie wiesz, jakie rzeczy mam ochotę z Tobą robić, kiedy tak leżysz. - roześmiałem się. Myślałem na głos.
- Więc zrób. - powiedziała, wahając się. Odwróciłem głowę w jej stronę, ale wciąż patrzyła na gwiazdy.
- Żałowałabyś tego. Wiem, że dla Ciebie to ważne, więc nie chcę zabierać Twojego pierwszego razu komuś, kogo pokochasz. - zaczęła się śmiać. Zmarszczyłem brwi, podpierając się na łokciach i obserwując jak leży na ziemi i nie może przestać się śmiać.
- Myślisz...że...jestem...dzie-dziewicą? - próbowała się trochę uspokoić. Zirytowałem się. Nie lubię, jak się ze mnie śmieją. Zawisłem nad nią i automatycznie się uspokoiła. Wzięła głęboki wdech, a jej dłoń pogładziła moją twarz.
- Miałabyś najlepszy pierwszy raz w życiu, ale nie przeżyłaś go ze mną. - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Mogę mieć najlepszy drugi raz. - powiedziała całkiem poważnie. Musnąłem delikatnie jej usta, jęknęła cicho. Z czasem zwykłe pocałunki przerodziły się w coś zachłannego. Zrobiło się nagle strasznie gorąco. Przerwałem na chwilę pocałunek i uklęknąłem nad nią, ściągając kurtkę i zawieszając ją na motocykl, stojący obok na nas. Przygryzła dolną wargę, a kiedy powoli znów schylałem się do jej twarzy, złapała moją obiema dłońmi i przyciągnęła do siebie.  Sięgnęła do mojej koszuli i powoli odpinała jej guziki. Zrzuciła ze mnie biały materiał, a ja sięgnąłem do zamka jej sukienki. Zsunąłem ją z niej, a później wstałem, i ściągnąłem ją całkiem, odkładając gdzieś na bok. Dziewczyna zadrżała, ale ja byłem pewny, że to nie z zimna. Było mi strasznie gorąco i wydawało mi się, że jej również. Zsunąłem z siebie spodnie, tym samym zostając już tylko w bokserkach. Callie jęknęła, kiedy dotknąłem jej brzucha i wygięła się w łuk. Wiła się, za każdym razem gdy jej dotknąłem. Przypomniało mi się, że  jej czuły punkt to kark i zacząłem muskać to miejsce opuszkami palców. Z jej ust wydostawały się cichutkie westchnięcia. Uśmiechnąłem się. Zwinnym ruchem odpiąłem jej stanik, który wylądował obok reszty ubrań. Przyłożyłem język do jednej jej piersi, palcami wciąż ,,głaskając" jej kark. Jęczała cicho z każdym moim ruchem. W końcu dobrałem się też do jej majtek. Podparłem się na łokciach przed nią, zakładając sobie jej nogi na barki. Zanurzyłem w niej język, a ona wydała z siebie stłumiony krzyk, wyginając plecy w łuk. Szarpnęła mnie za włosy, a ja uśmiechnąłem się, kontynuując moją zabawę. Czułem jak się wije, słyszałem jak jęczy, może czułem nawet jak bije jej serce i jak jej ciało jest spięte.
- Ross, ja zaraz, ugh, nie wytrzymam. - wysapała.
- Jeszcze chwilę. -  powiedziałem i pogłaskałem ją po głowie, przygryzając płatek jej ucha. Musnąłem jeszcze raz jej usta i wziąłem kurtkę z motocyklu. Wyjąłem z niej portfel, a z kolei z niego prezerwatywę. Chwilę później znów byłem nad nią. Głośno krzyknęła, kiedy wbiłem się w nią gwałtownie. Od razu zacząłem się szybko i mocno poruszać. Nasze ciała odnalazły wspólny rytm, a nasze jęki utworzyły melodię. Poruszałem się w niej już najszybciej jak potrafiłem, a ona wciąż błagała o więcej. Kiedy zdałem sobie sprawę, że jest już blisko spełnienia, znacznie zwolniłem. Chciałem się pobawić.
- Proszę... - jęknęła i opuściła powieki.
- Otwórz oczy. - powiedziałem i trochę przyspieszyłem. Wykonała moje polecenie i, jak to miała w zwyczaju, wplątała rękę w moje włosy i przycisnęła moją głowę do swojej szyi. Zacząłem kreślić na niej szlaczki językiem, a ona pomrukiwała cicho, na przemian z głośnym jęczeniem. Uniosłem głowę, aby spojrzeć na jej twarz.
- Powiedziałem otwórz oczy, suko. - uśmiechnąłem się, kiedy gwałtownie znów uniosła powieki, wiedziałem, że to na nią zadziała. Na szczęście wiedziała, że nie miałem zamiaru jej obrazić. Odwzajemniła mój uśmiech i patrzyła w moje oczy, aż do czasu, gdy oboje wykrzykiwaliśmy swoje imiona, a ja opadłem na jej mokre od potu ciało. Leżeliśmy chwilę w takiej pozycji, dopóki nie uspokoiliśmy oddechów. Kiedy już byłem w lepszym stanie, wyszedłem z niej powoli, na co wygięła się w łuk, a jej ciało znowu drżało.
- Odwróć się. - powiedziałem i przełknąłem ślinę. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, ale wykonała moje polecenie. Wszedłem w nią, przy czym towarzyszył mi jej krzyk. Spuściła głowę w dół, więc złapałem za jej włosy i oplotłem je sobie wokół dłoni. Pociągnąłem za nie, tak, że teraz miała głowę zwróconą w gwiazdy. Poruszałem się w niej mocno i szybko, jedną ręką przytrzymując jej włosy, a drugą gładząc jej kark, co dawało jej tak naprawdę podwójną korzyść. Z minuty na minutę przyśpieszałem, w miarę możliwości, coraz bardziej, a ona dodawała mi tempa swoimi jękami. Wreszcie oboje szczytowaliśmy po raz drugi. Wyszedłem z niej i puściłem jej włosy. Od razu położyła się na ziemi, a ja obok niej. Odnalazła w sobie siły, żeby zbliżyć się do mnie i położyć głowę na moją klatkę piersiową. Objąłem ją ramieniem, wciąż czując jak mocno bije jej serce.
- To było...cudowne. - szepnęła.
- Wiem...też tak sądzę. Teraz zastanawiam się jak wrócić.
- Ja też. Jutro finały. - jęknęła niezadowolona.
- Masz swój telefon? - wyparowałem.
- Tak.
- A masz mój numer?
- Tak...
- Daj mi go. Jaki ja jestem głupi. - uderzyłem się w czoło. Dziewczyna wstała i ledwo ruszyła na nogach, aby odnaleźć swoją torebkę. Odnalazła w niej telefon i podała mi go. Wybrałem numer do siebie i czekałem, aż ktoś odbierze. Rozległy się trzy sygnały, a ja już byłem zdenerwowany. W końcu ktoś odebrał:
- Tu Ross, posłuchaj, utknęliśmy na jakiejś polanie, bo brakło nam paliwa. Dlatego tyle nas nie ma, co mam robić? - rzuciłem od razu. Spojrzałem przelotnie na Callie, która była już ubrana.
- Ross, czekam tu cztery godziny! Paliwo jest przecież w motocyklu. Pospiesz się, kurwa. - rzucił i rozłączył się. Zebrałem szybko moje rzeczy i ubrałem się. Otworzyłem mini bagażnik i faktycznie znalazłem w nim paliwo. Zrobiłem wszystko co trzeba i po kilku minutach ja i Callie znów jechaliśmy przed siebie, wreszcie docierając, w całkowitej ciszy, na miejsce. Chłopak, który pożyczył mi motocykl oddał mi telefon i zdenerwowany odjechał. Wzruszyłem ramionami i razem z Jacob ruszyliśmy na przystanek. Na autobus czekaliśmy kilka minut, a kiedy przyjechał, wsiedliśmy do niego i w obozowisku byliśmy po trzeciej. Rozeszliśmy się do swoich namiotów bez słowa.

    Rano znów zaczynaliśmy od próby. Dziewczyny przedstawiały mi piosenki, które już dla siebie napisały. Pomogłem im poprawić błędy i wymyślić muzykę. Musieliśmy przecież spisać nuty dla ludzi od instrumentów. Kiedy Brandon zwołał nas na śniadanie, wszyscy opuścili domek. Zebrałem papiery z pianina i już miałem wychodzić, kiedy zauważyłem, że Callie ciągle tu stoi i mi się przygląda. Uśmiechnąłem się, unosząc brwi. Podeszła do mnie, a ja rzuciłem papiery znów na pianino. Ująłem ją pod pośladkami, a ona automatycznie oplotła mnie nogami w pasie i zarzuciła ręce na szyję. Pocałowałem ją łapczywie, sadzając na parapet.
- Jak tam? - zapytałem, uśmiechając się zadziornie. Choć długi czas martwiłem się, że może po wczorajszym czuje do mnie coś więcej i już nie tylko jej się podobam.
- Nie mogę chodzić. - roześmiała się. Uniosłem brwi i znów się uśmiechnąłem.
- Idź do pielęgniarki.
- I co jej powiem? Ross wczoraj się ze mną pieprzył i nie mogę chodzić? - wybuchnąłem śmiechem.
- Chciałbym widzieć jej minę.
- Ale nie zobaczysz. - rzuciła i zeskoczyła z parapetu, łapiąc się za podbrzusze. Niezgrabnie opuściła domek, a ja po raz kolejny zebrałem papiery i wyszedłem. Na stołówce, po śniadaniu ja, Riker i Sabrina musieliśmy zostać i omówić szczegóły dzisiejszego finału. Oddałem Sabrinie kartki z nutami, aby przekazała je swojej grupie. Później, kiedy zostały już stworzone wszystkie trzyosobowe zespoły, trwały próby każdego z osoba.

   Niestety nadszedł finał. Zasiadłem przy stole przed sceną, czekając na pierwszy zespół. Pierwsza występowała Maia. Zaśpiewała powolną piosenkę, do której idealnie zagrał chłopak, którego imienia nie znałem i, do której perfekcyjnie zatańczyła jedyna dziewczyna z grupy Rikera. Później przyszła kolej na Callie i dwóch ludzi, których jak zwykle nie znam. Dziewczyna odchrząknęła i nieśmiało zaczęła śpiewać:
-  Gdyby jutro miało nigdy nie narodzić się
uwierz, powiedziałabym Ci wprost, że
choć nie znasz mnie, ja czuję, że gdzieś w poprzednim życiu
byłeś tak blisko mnie
Choć spojrzenie me wydaje się tak zwyczajne
uwierz, że w środku cała drżę
Wiem, że czas jest dziś mym wrogiem,
bo nasze ścieżki wkrótce rozejdą się

Ale jak złapać Cię, gdy wyciągam dłoń, Ty wymykasz mi się z rąk

Usłysz mój krzyk, gdy patrzę, milcząc
Usłysz mój krzyk, gdy płonę ciszą
Usłysz choć raz, gdy Ciebie wołam
lub zabij uczucie, nim mnie pokona... * - po kolejnych kilku zwrotkach skończyła, a ja wciąż byłem pod wrażeniem zdolności tanecznych chłopaka, który tańczył do tej piosenki, ale jeszcze większe wrażenie wywarła na mnie pianistka. Grała z taką lekkością...
Tak minął cały finał i w końcu musieliśmy się naradzić, który zespół wygra. Wreszcie Brandon wszedł na scenę i ogłosił, że wygrywa...
- Zespół Mackenzie! Gratulujemy! - dziewczyna z zespołem wbiegła na scenę, mocno ściskając Camerona i swoją grupę. Pozostałe zespoły i publiczność bili brawa. Uśmiechnąłem się delikatnie, ale wciąż było mi smutno. Nie chciałem opuszczać tego miejsca. Chciałem tu zostać. To nie mogło się tak skończyć. Tak nagle. Nawet nie wiedziałem, kiedy to wszystko minęło. Chciałem cofnąć się w czasie, do pierwszego dnia tutaj.


--------------------
Marta Bijan - Milcząc
Co do scenki - wiem, nie jest najlepsza, uczę się xDD
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Błędy później.


Kocham Was <3




sobota, 17 października 2015

Rozdział 12 ,,Nie potrafię"

- Ja chcę po prostu wiedzieć, czemu nie dasz jej szansy. - Maia przynudzała tak już godzinę. Siedzieliśmy w namiocie i w ogóle nie obchodziło jej to, że właściwie ledwo zwracam uwagę na jej słowa, chociaż byłem zaskoczony tym, że nagle Maię obchodzi Callie.
- A przepraszam bardzo, nie zauważyłaś, że ja nie bawię się w związki? - westchnąłem, obserwując swoje palce u rąk, które nagle stały się niezwykle ciekawe.
- Ross, ona płacze w naszym namiocie co noc odkąd ją olałeś...
- Nie olałem jej. Nie robiłem jej złudnej nadziei, okej? Mogłabyś wyjść, bo chcę iść do toalety, a potem na stołówkę? Za chwilę obiad. - dziewczyna odwróciła się i wyszła. Pokręciłem głową na boki i ułożyłem się wygodniej na łóżku, patrząc na to wiszące nade mną.  Zastanawiałem się co jest ze mną nie tak. Dlaczego ja praktycznie nic nie czuję? Jakaś dziewczyna, która mnie kocha, leży i płacze przeze mnie, a ja nie jestem przez to smutny, nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Co jest ze mną nie tak, że nie potrafię kochać? Że nie odczuwam empatii, współczucia, zrozumienia? Kiedy tak bardzo się zmieniłem? Kiedy zmieniłem się z grzecznego, poukładanego, szanującego wszystkich chłopca w samolubnego, jak to mówią mężczyznę bez uczuć? Ciekawiło mnie jak to jest kochać kogoś poza rodziną. Bo moi bracia, rodzice, a przede wszystkim siostra byli jedynymi ludźmi, których kochałem. Przerażające było to, że nikomu w pełni nie ufałem, nawet Rikerowi. Nawet sobie. Nigdy nie byłem zakochany i pewnie nie rozpoznałbym, gdybym był. Wiem jedynie, że nie poznałem dziewczyny, która wzbudzałaby we mnie inne uczucie niż podniecenie, ale nie odczuwam potrzeby czucia czegokolwiek innego.  Zastanawiałem się tylko jak to jest. I chciałbym wiedzieć, czy istnieje na tym świecie ktokolwiek, kto jest w takiej sytuacji jak ja. Kiedyś myślałbym, że to Riker, ale on jest inny niż ja. On coś czuje. Może i łamie niektóre zasady i nie należy do grzecznych, ale on ma uczucia. To ja jestem jakiś zniszczony.

   Wszedłem na stołówkę i usiadłem przy stoliku, przy którym były dziewczyny.
- A gdzie Callie? - zapytał Brandon przechodzący obok nas. Dopiero teraz spostrzegłem, że jej nie ma.
- Źle się czuła. - warknęła Maia, patrząc na mnie.
- Znowu? Ross idź do niej i dowiedz się co się dzieje. Już drugi raz się tak źle czuje, może to coś poważnego. - powiedział Cameron. Nabrałem powietrza i wstałem od stolika. Naprawdę? Zdenerwowałem się tym, że mnie do niej wysłał, a sam równie dobrze mógł tam iść. Wyszedłem ze stołówki, wyjmując papierosa z tylnej kieszeni spodni. Odpaliłem go i zaciągnąłem się, a później wypuściłem powietrze z ust. Przed samym wejściem do namiotu musiałem zgasić papierosa i wyrzucić prawie jego połowę, więc zaciągnąłem się po raz ostatni i rzuciłem go gdzieś na bok.
Nabrałem powietrza i wszedłem do środka. Szczerze mówiąc spodziewałem się zapłakanej Callie, leżącej na łóżku pod kołdrą.  Jednak ona była ubrana w czarną, rozkloszowaną koronkową sukienkę na szerokich ramiączkach. Na nogach miała czarne buty na obcasie, a włosy rozpuszczone. Siedziała na łóżku z telefonem przy uchu i z kimś rozmawiała. Wyglądała ładnie, ale płakała i jej makijaż i tak był rozmazany. Nad tym nie udało jej zapanować.
- Muszę kończyć, zadzwonię później. Tak, ja Ciebie też. - powiedziała i odłożyła telefon. Chusteczką przejechała po rozmytym makijażu, ale to tylko pogorszyło sprawę. Oparłem się lewym ramieniem o jedno z górnych łóżek i obserwowałem ją z rękami w kieszeniach.
- Maia powiedziała, że źle się czujesz. Co dokładnie Ci jest? - zapytałem w końcu, marszcząc brwi. Zmrużyła oczy i pokiwała głową na boki z ironicznym uśmieszkiem.
- Jesteś żałosny. Nie chcę Cię znać, po prostu stąd wyjdź.
- Oszukujesz samą siebie mówiąc, że nie chcesz mnie znać. - warknąłem. Prychnęła i wstała z łóżka, nie odzywając się. - Przestań mnie ignorować, wciąż tu jestem...
- Niepotrzebnie, nie chcę żebyś tu był.
- Zastanawiam się jak wiele swoich kłamstw jesteś w stanie znieść. Może powiesz, że mnie nie kochasz?
- Nie kocham Cię. Tego nigdy nie powiedziałam, mówiłam, że mi się podobasz. - przełknąłem ślinę i wyjąłem ręce z kieszeni. Faktycznie nie mówiła, że mnie kocha, teraz to ja się pomyliłem. Dodatkowo irytowała mnie tym, że wciąż stała tyłem do mnie, schylona i robiła coś kompletnie mnie ignorując. Ona była na serio jakąś silną dziewczyną. Kiedyś już zdarzyło mi się coś podobnego, tylko, że tamta dziewczyna czekała, aż z nią porozmawiam i płakała całymi dniami powtarzając mi jak bardzo mnie kocha. A ona ma mnie gdzieś. Nie lubię, kiedy ma się mnie gdzieś. Złapałem ją za nadgarstek i odwróciłem gwałtownie w moją stronę. Pisnęła, opierając się plecami, a raczej barkami o górne łóżko. Jednak robiłem jej tak już wiele razy, więc szybko zorientowała się o co chodzi. Spojrzała mi w oczy i ja również patrzyłem w jej.
- Dlaczego się tak ubrałaś? - zapytałem, mocno zaciskając zęby. Uniosła brwi i spojrzała na wejście namiotu.
- Może dlatego, że tak mi się podoba? Rozważałeś taką opcję? - uśmiechnęła się, a co najlepsze, to nie był ironiczny uśmiech. Jęknąłem, opierając głowę w zagłębieniu jej szyi. Użyła perfum o zapachu wiśni, więc nie mogłem tak po prostu tego zostawić i zacząłem delikatnie całować jej szyję. Jęknęła cicho, a ja postanowiłem, że nie będziemy tak stali. Odsunąłem ją delikatnie od oparcia łóżka i pchnąłem tak, że usiadła  na tym dolnym. Przykucnąłem i pocałowałem ją, delikatnie na nią napierając, a ona nie opierając się, przeszła do pozycji leżącej. Ułożyłem ręce po obu stronach jej głowy i wcisnąłem jedną nogę między jej nogi. Znów jęknęła, odginając głowę do tyłu i wtapiając swoją zimną dłoń w moje włosy. Zamknąłem oczy i ugiąłem ręce w łokciach. Zacząłem całować jej żuchwę, starannie omijając jej usta, bo z jakiegoś powodu chciałem jak najdłużej nie oddawać jej pocałunku.  Później znów zjechałem na szyję, ramiona i dekolt, a ręką gładziłem jej zewnętrzną stronę uda. W końcu złożyłem na jej ustach pocałunek, a kiedy rozszerzyła wargi, wsunąłem język do środka. Przygryza moją dolną wargę, a ja otworzyłem oczy, aby  spojrzeć na jej twarz. Uśmiechnąłem się i chyba to wyczuła, bo uniosła powieki w górę i puściła moją wargę.
- No co? - zapytała opuszczając na poduszki głowę, którą do tej pory miała uniesioną.
- Nie ubieraj się tak więcej. - mruknąłem, a ona westchnęła i odepchnęła mnie od siebie. Wstała z łóżka, a ja za to na nie opadłem plecami, patrząc w górę.
- Zawsze to samo. Przestań mi rozkazywać, będę się ubierała jak będę chciała, nieważne, czy Ci się podoba czy nie. - westchnęła i chusteczką wytarła wreszcie rozmazany makijaż.
- Rzecz w tym, że mi się podoba i nie mogę nic z tym zrobić, bo dla Ciebie liczy się tylko związek, ale dla mnie nie. Nie chcę się z nikim wiązać.
- A możesz mi wyjaśnić dlaczego?
- Nie.
- A no tak, zapomniałam, że ja nie mam prawa zapytać Cię o nic, ale kiedy Ty zapytasz to muszę Ci odpowiedzieć, bo się obrazisz, tak? Zachowujesz się jak dzieciak!
- Może po prostu nie chcę o tym rozmawiać?! - krzyknąłem.
- No tak, bo nigdy nie wolno robić tego,  na co Pan Lynch nie ma ochoty! - również podniosła głos.
- Wcale nie dlatego! To dlatego, że ja... - ściszyłem głos i urwałem. Uniosła brwi patrząc na mnie wyczekująco. - Nie potrafię kochać. - warknąłem i wzruszyłem ramionami. Wyszedłem z namiotu i wróciłem na stołówkę, jednak nikogo już tam nie było. Wróciłem więc do namiotu, w którym Riker rozmawiał przez telefon z Rydel. Wiedziałem, bo była na głośnomówiącym.
- Hej Delly. - rzuciłem i usiadłem na łóżku.
- Hej Ross, jak tam? - zapytała, a ja gwałtownie wstałem.
- Rydel, płaczesz?
- Co? Nie, oczywiście, że nie. - już byłem wściekły, a fakt, że mnie okłamywała denerwował mnie jeszcze bardziej.
- Nie kłam do cholery! Co się stało? - warknąłem.
- Pokłóciła się z Ellingtonem i on się wyprowadził na kilka dni. - powiedział Riker, bo Rydel zaniosła się płaczem.
- Co? Zabiję tego gnoja, przysięgam. - kopnąłem z całej siły w łóżko.
- Dasz sobie radę? Muszę uspokoić teraz tego debila. - westchnął mój brat, a po usłyszeniu krótkiego ,,tak" od mojej siostry rozłączył się i wstał z łóżka.
- Uwierzyłeś jej?! A jak ona sobie coś zrobi?! To nasza siostra, Ciebie to wcale nie obchodzi! - krzyczałem i w końcu dostałem w twarz od Rikera. Dopiero teraz się ogarnąłem. Dotknąłem ręką piekącego policzka i spojrzałem na niego już spokojniejszy.
- Oczywiście, że obchodzi, ale jest mądrą dziewczyną i nic sobie nie zrobi. Potrzebuje samotności, a akurat przy tej sprzeczce wina nie leży tylko po stronie Ella, ale też jej. Po za tym, Rocky z nią jest... - mówił, a ja tylko kiwałem głową, na znak, że rozumiem. Oblizałem usta i westchnąłem. Kiedy mówiłem Callie, że nie potrafię kochać nie miałem na myśli wszystkich. Kochałem moje rodzeństwo i rodziców, a szczególnie Rydel. Ona była moim oczkiem w głowie, była najważniejszą kobietą w moim życiu, mimo tego jak często przynudzała o moim złym zachowaniu. Nie mogłem usiedzieć w miejscu kiedy wiedziałem, że ona cierpi. Tak wiele myśli pałętało się teraz po mojej głowie. Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy to wszystko się zaczęło. Kiedy się taki stałem? Jestem pewien, że kiedyś nie byłem taki. Kiedyś potrafiłem kochać, byłem dla wszystkich miły, uczciwy i pomocny. Co prawda byłem wtedy dzieckiem, ale co takiego się wydarzyło, co przeważyło o...całym moim życiu? Tego nie potrafiłem zrozumieć chociaż bardzo chciałem.




-----------------------
Wreszcie napisałam :))
Tak, wiem, że krótki, ale ja naprawdę nie umiem napisać nic dłuższego chyba ;-; liczy się jakość, nie ilość, prawda? :D
I przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale to przez szkołę. Tak, zawsze na nią zwalam xd Miałam dodać rozdział w środę, jednak napisałam kawałek rozdziału i mnie coś zablokowało. Potem w czwartek i piątek znów szkoła i dzisiaj mi się coś udało. Tylko, że to krótkie coś piszę od...jakiś trzech godzin ;-;
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem <3