- Ja chcę po prostu wiedzieć, czemu nie dasz jej szansy. - Maia przynudzała tak już godzinę. Siedzieliśmy w namiocie i w ogóle nie obchodziło jej to, że właściwie ledwo zwracam uwagę na jej słowa, chociaż byłem zaskoczony tym, że nagle Maię obchodzi Callie.
- A przepraszam bardzo, nie zauważyłaś, że ja nie bawię się w związki? - westchnąłem, obserwując swoje palce u rąk, które nagle stały się niezwykle ciekawe.
- Ross, ona płacze w naszym namiocie co noc odkąd ją olałeś...
- Nie olałem jej. Nie robiłem jej złudnej nadziei, okej? Mogłabyś wyjść, bo chcę iść do toalety, a potem na stołówkę? Za chwilę obiad. - dziewczyna odwróciła się i wyszła. Pokręciłem głową na boki i ułożyłem się wygodniej na łóżku, patrząc na to wiszące nade mną. Zastanawiałem się co jest ze mną nie tak. Dlaczego ja praktycznie nic nie czuję? Jakaś dziewczyna, która mnie kocha, leży i płacze przeze mnie, a ja nie jestem przez to smutny, nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Co jest ze mną nie tak, że nie potrafię kochać? Że nie odczuwam empatii, współczucia, zrozumienia? Kiedy tak bardzo się zmieniłem? Kiedy zmieniłem się z grzecznego, poukładanego, szanującego wszystkich chłopca w samolubnego, jak to mówią mężczyznę bez uczuć? Ciekawiło mnie jak to jest kochać kogoś poza rodziną. Bo moi bracia, rodzice, a przede wszystkim siostra byli jedynymi ludźmi, których kochałem. Przerażające było to, że nikomu w pełni nie ufałem, nawet Rikerowi. Nawet sobie. Nigdy nie byłem zakochany i pewnie nie rozpoznałbym, gdybym był. Wiem jedynie, że nie poznałem dziewczyny, która wzbudzałaby we mnie inne uczucie niż podniecenie, ale nie odczuwam potrzeby czucia czegokolwiek innego. Zastanawiałem się tylko jak to jest. I chciałbym wiedzieć, czy istnieje na tym świecie ktokolwiek, kto jest w takiej sytuacji jak ja. Kiedyś myślałbym, że to Riker, ale on jest inny niż ja. On coś czuje. Może i łamie niektóre zasady i nie należy do grzecznych, ale on ma uczucia. To ja jestem jakiś zniszczony.
Wszedłem na stołówkę i usiadłem przy stoliku, przy którym były dziewczyny.
- A gdzie Callie? - zapytał Brandon przechodzący obok nas. Dopiero teraz spostrzegłem, że jej nie ma.
- Źle się czuła. - warknęła Maia, patrząc na mnie.
- Znowu? Ross idź do niej i dowiedz się co się dzieje. Już drugi raz się tak źle czuje, może to coś poważnego. - powiedział Cameron. Nabrałem powietrza i wstałem od stolika. Naprawdę? Zdenerwowałem się tym, że mnie do niej wysłał, a sam równie dobrze mógł tam iść. Wyszedłem ze stołówki, wyjmując papierosa z tylnej kieszeni spodni. Odpaliłem go i zaciągnąłem się, a później wypuściłem powietrze z ust. Przed samym wejściem do namiotu musiałem zgasić papierosa i wyrzucić prawie jego połowę, więc zaciągnąłem się po raz ostatni i rzuciłem go gdzieś na bok.
Nabrałem powietrza i wszedłem do środka. Szczerze mówiąc spodziewałem się zapłakanej Callie, leżącej na łóżku pod kołdrą. Jednak ona była ubrana w czarną, rozkloszowaną koronkową sukienkę na szerokich ramiączkach. Na nogach miała czarne buty na obcasie, a włosy rozpuszczone. Siedziała na łóżku z telefonem przy uchu i z kimś rozmawiała. Wyglądała ładnie, ale płakała i jej makijaż i tak był rozmazany. Nad tym nie udało jej zapanować.
- Muszę kończyć, zadzwonię później. Tak, ja Ciebie też. - powiedziała i odłożyła telefon. Chusteczką przejechała po rozmytym makijażu, ale to tylko pogorszyło sprawę. Oparłem się lewym ramieniem o jedno z górnych łóżek i obserwowałem ją z rękami w kieszeniach.
- Maia powiedziała, że źle się czujesz. Co dokładnie Ci jest? - zapytałem w końcu, marszcząc brwi. Zmrużyła oczy i pokiwała głową na boki z ironicznym uśmieszkiem.
- Jesteś żałosny. Nie chcę Cię znać, po prostu stąd wyjdź.
- Oszukujesz samą siebie mówiąc, że nie chcesz mnie znać. - warknąłem. Prychnęła i wstała z łóżka, nie odzywając się. - Przestań mnie ignorować, wciąż tu jestem...
- Niepotrzebnie, nie chcę żebyś tu był.
- Zastanawiam się jak wiele swoich kłamstw jesteś w stanie znieść. Może powiesz, że mnie nie kochasz?
- Nie kocham Cię. Tego nigdy nie powiedziałam, mówiłam, że mi się podobasz. - przełknąłem ślinę i wyjąłem ręce z kieszeni. Faktycznie nie mówiła, że mnie kocha, teraz to ja się pomyliłem. Dodatkowo irytowała mnie tym, że wciąż stała tyłem do mnie, schylona i robiła coś kompletnie mnie ignorując. Ona była na serio jakąś silną dziewczyną. Kiedyś już zdarzyło mi się coś podobnego, tylko, że tamta dziewczyna czekała, aż z nią porozmawiam i płakała całymi dniami powtarzając mi jak bardzo mnie kocha. A ona ma mnie gdzieś. Nie lubię, kiedy ma się mnie gdzieś. Złapałem ją za nadgarstek i odwróciłem gwałtownie w moją stronę. Pisnęła, opierając się plecami, a raczej barkami o górne łóżko. Jednak robiłem jej tak już wiele razy, więc szybko zorientowała się o co chodzi. Spojrzała mi w oczy i ja również patrzyłem w jej.
- Dlaczego się tak ubrałaś? - zapytałem, mocno zaciskając zęby. Uniosła brwi i spojrzała na wejście namiotu.
- Może dlatego, że tak mi się podoba? Rozważałeś taką opcję? - uśmiechnęła się, a co najlepsze, to nie był ironiczny uśmiech. Jęknąłem, opierając głowę w zagłębieniu jej szyi. Użyła perfum o zapachu wiśni, więc nie mogłem tak po prostu tego zostawić i zacząłem delikatnie całować jej szyję. Jęknęła cicho, a ja postanowiłem, że nie będziemy tak stali. Odsunąłem ją delikatnie od oparcia łóżka i pchnąłem tak, że usiadła na tym dolnym. Przykucnąłem i pocałowałem ją, delikatnie na nią napierając, a ona nie opierając się, przeszła do pozycji leżącej. Ułożyłem ręce po obu stronach jej głowy i wcisnąłem jedną nogę między jej nogi. Znów jęknęła, odginając głowę do tyłu i wtapiając swoją zimną dłoń w moje włosy. Zamknąłem oczy i ugiąłem ręce w łokciach. Zacząłem całować jej żuchwę, starannie omijając jej usta, bo z jakiegoś powodu chciałem jak najdłużej nie oddawać jej pocałunku. Później znów zjechałem na szyję, ramiona i dekolt, a ręką gładziłem jej zewnętrzną stronę uda. W końcu złożyłem na jej ustach pocałunek, a kiedy rozszerzyła wargi, wsunąłem język do środka. Przygryza moją dolną wargę, a ja otworzyłem oczy, aby spojrzeć na jej twarz. Uśmiechnąłem się i chyba to wyczuła, bo uniosła powieki w górę i puściła moją wargę.
- No co? - zapytała opuszczając na poduszki głowę, którą do tej pory miała uniesioną.
- Nie ubieraj się tak więcej. - mruknąłem, a ona westchnęła i odepchnęła mnie od siebie. Wstała z łóżka, a ja za to na nie opadłem plecami, patrząc w górę.
- Zawsze to samo. Przestań mi rozkazywać, będę się ubierała jak będę chciała, nieważne, czy Ci się podoba czy nie. - westchnęła i chusteczką wytarła wreszcie rozmazany makijaż.
- Rzecz w tym, że mi się podoba i nie mogę nic z tym zrobić, bo dla Ciebie liczy się tylko związek, ale dla mnie nie. Nie chcę się z nikim wiązać.
- A możesz mi wyjaśnić dlaczego?
- Nie.
- A no tak, zapomniałam, że ja nie mam prawa zapytać Cię o nic, ale kiedy Ty zapytasz to muszę Ci odpowiedzieć, bo się obrazisz, tak? Zachowujesz się jak dzieciak!
- Może po prostu nie chcę o tym rozmawiać?! - krzyknąłem.
- No tak, bo nigdy nie wolno robić tego, na co Pan Lynch nie ma ochoty! - również podniosła głos.
- Wcale nie dlatego! To dlatego, że ja... - ściszyłem głos i urwałem. Uniosła brwi patrząc na mnie wyczekująco. - Nie potrafię kochać. - warknąłem i wzruszyłem ramionami. Wyszedłem z namiotu i wróciłem na stołówkę, jednak nikogo już tam nie było. Wróciłem więc do namiotu, w którym Riker rozmawiał przez telefon z Rydel. Wiedziałem, bo była na głośnomówiącym.
- Hej Delly. - rzuciłem i usiadłem na łóżku.
- Hej Ross, jak tam? - zapytała, a ja gwałtownie wstałem.
- Rydel, płaczesz?
- Co? Nie, oczywiście, że nie. - już byłem wściekły, a fakt, że mnie okłamywała denerwował mnie jeszcze bardziej.
- Nie kłam do cholery! Co się stało? - warknąłem.
- Pokłóciła się z Ellingtonem i on się wyprowadził na kilka dni. - powiedział Riker, bo Rydel zaniosła się płaczem.
- Co? Zabiję tego gnoja, przysięgam. - kopnąłem z całej siły w łóżko.
- Dasz sobie radę? Muszę uspokoić teraz tego debila. - westchnął mój brat, a po usłyszeniu krótkiego ,,tak" od mojej siostry rozłączył się i wstał z łóżka.
- Uwierzyłeś jej?! A jak ona sobie coś zrobi?! To nasza siostra, Ciebie to wcale nie obchodzi! - krzyczałem i w końcu dostałem w twarz od Rikera. Dopiero teraz się ogarnąłem. Dotknąłem ręką piekącego policzka i spojrzałem na niego już spokojniejszy.
- Oczywiście, że obchodzi, ale jest mądrą dziewczyną i nic sobie nie zrobi. Potrzebuje samotności, a akurat przy tej sprzeczce wina nie leży tylko po stronie Ella, ale też jej. Po za tym, Rocky z nią jest... - mówił, a ja tylko kiwałem głową, na znak, że rozumiem. Oblizałem usta i westchnąłem. Kiedy mówiłem Callie, że nie potrafię kochać nie miałem na myśli wszystkich. Kochałem moje rodzeństwo i rodziców, a szczególnie Rydel. Ona była moim oczkiem w głowie, była najważniejszą kobietą w moim życiu, mimo tego jak często przynudzała o moim złym zachowaniu. Nie mogłem usiedzieć w miejscu kiedy wiedziałem, że ona cierpi. Tak wiele myśli pałętało się teraz po mojej głowie. Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy to wszystko się zaczęło. Kiedy się taki stałem? Jestem pewien, że kiedyś nie byłem taki. Kiedyś potrafiłem kochać, byłem dla wszystkich miły, uczciwy i pomocny. Co prawda byłem wtedy dzieckiem, ale co takiego się wydarzyło, co przeważyło o...całym moim życiu? Tego nie potrafiłem zrozumieć chociaż bardzo chciałem.
-----------------------
Wreszcie napisałam :))
Tak, wiem, że krótki, ale ja naprawdę nie umiem napisać nic dłuższego chyba ;-; liczy się jakość, nie ilość, prawda? :D
I przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale to przez szkołę. Tak, zawsze na nią zwalam xd Miałam dodać rozdział w środę, jednak napisałam kawałek rozdziału i mnie coś zablokowało. Potem w czwartek i piątek znów szkoła i dzisiaj mi się coś udało. Tylko, że to krótkie coś piszę od...jakiś trzech godzin ;-;
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem <3
Super rozdział czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCallie mnie denerwuje a Ross teraz mi nie przeszkadza. Znów się bawisz moimi uczuciami ty chory człowieku ;-;
OdpowiedzUsuńJejku swietny <3 prosze pisz dalej <3 ja juz chce nastepny rozdział <3
OdpowiedzUsuń