piątek, 25 września 2015

Rozdział jedenasty - ,,I was trying to fly, but i couldn't find wings"

   Głośny dźwięk sprawił, że poderwałem się z łóżka jak oparzony nerwowo rozglądając się dokoła. Riker leniwie podniósł się do pozycji siedzącej ocierając oczy. Spojrzał na mnie pytająco, ale pokręciłem głową, pokazując, że nie wiem o co chodzi. Zajęło mi jeszcze chwilę zorientowanie się gdzie jestem i, że dźwięk, który mnie obudził to dźwięk trąbki. Wyjąłem telefon spod poduszki powoli opuszczając namiot, w między czasie sprawdzając godzinę. Była 5:00.  To znaczy, że mamy jeszcze 40 minut do rozpoczęcia ćwiczeń. Stanąłem obok Brandona i Sabriny i gościa, który grał na trąbce budząc każdego. Po chwili dołączył do nas Riker. Staliśmy tam i obserwowaliśmy jak przed każdym z namiotów ustawiają się grupy w dwuszeregach.
- Czy to już wszyscy? - Brandon przeszedł wzrokiem po wszystkich grupach. - Wszyscy są? - powtórzył pytanie, na co rozległ się jeden wielki krzyk ,,tak". 
- Brandon, mamy jeszcze czterdzieści minut. - jęknął Riker, na co Cameron nie zwrócił uwagi. 
- Obudziliśmy Was, ponieważ wiedzieliśmy, że sami nie wstaniecie. Macie teraz 40 minut, żeby się przyszykować, tak? Możecie się rozejść. - Westchnąłem wracając do namiotu. Postanowiłem, że daruję sobie prysznic teraz i wezmę go dopiero po ćwiczeniach. Szybko przebrałem się w jakieś dresy i zwykłą białą koszulkę z krótkim rękawem. Umyłem tylko zęby i twarz,  a następnie wróciłem do namiotu, ponieważ miałem jeszcze dwadzieścia minut.  Postanowiłem, że zajrzę przez ten czas do mojej grupy, więc to zrobiłem. Wszedłem do środka i zastałem wszystkich oprócz Mai, która prawdopodobnie wciąż się szykowała.
- Jak wróci Maia i to wszystkie już będziecie gotowe? - zapytałem, na co każda, zajęta swoimi obowiązkami rzuciła krótkie ,,tak". Wiedziałem, że Riker poszedł do łazienki, więc będę musiał zostać sam, a nie chciałem nudzić się przez kolejne dwadzieścia minut, więc szybko znalazłem osobę, która niczym się nie zajmowała. A osobą tą była Taylor. Podszedłem do blondynki i ,,dźgnąłem" ją palcem w żebra, na co podskoczyła i spojrzała na mnie zaskoczona. Wzruszyłem ramionami i usiadłem na łóżku obok niej. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Co chcesz Ross? - zmarszczyła brwi.
- Tak  sobie posiedzieć, bo nie mam co robić.
- Dlaczego ze mną? Patrz ile tu jest dziewczyn.
- Ale widzę, że to Tobie się podam. - rzuciłem, na co zostałem uderzony w ramię. W porównaniu do Callie, ona się nie kłóciła i nie wmawiała mi, że jej się nie podobam. A właśnie. Callie! Odwróciłem głowę w jej stronę. Nasze spojrzenia się spotkały, a ona wybiegła wściekła z namiotu. O co jej znów chodzi? Przecież nawet z nią nie rozmawiałem. Westchnąłem, wychodząc z namiotu, ponieważ do zbiórki zostało jeszcze pięć minut. Ten czas bardzo szybko leciał. Przy wejściu minąłem się z Maią i powiedziałem jej, żeby wszyscy za chwilę były na zbiórce. Kilka grup stało już ustawionych przed namiotami. W końcu pojawiła się i moja grupa, a później Brandon. Dopiero teraz zauważyłem, że Riker rozmawiał ze swoimi ,,Rikerish", a Sabrina stała obok swoich wychowanków.  Brandon pokazał kilka ćwiczeń na rozgrzewkę, takich jak kręcenie biodrami, skręty tułowia czy skłony. Później pobiegliśmy truchtem do lasu.
- Dobra, tutaj możemy biec w różnych tempach i osobno. To nie będzie wyścig, ale stąd do tego miejsca, gdzie oddawaliście rzeczy znalezione w grze, każdy biegnie w swoim tempie. Spotykamy się tam gdzie zawsze. - krzyknął Cameron i pobiegł przed siebie. Za nim pobiegło jeszcze kilka osób. Niektórzy rozeszli się po lesie, a ja jako wychowawca powinienem zareagować, ale tego nie zrobiłem, z tej prostej przyczyny, że mi się  nie chciało. Ktoś, kto przebiegał obok mnie trącił moje biodro. Kiedy ten ktoś mnie wyprzedził od razu poznałem, że to Callie. Dobiegłem do niej i chwyciłem ją za nadgarstek i odwróciłem w swoją stronę. Nawet na mnie nie spojrzała, od razu odwróciła głowę w lewą stronę, pociągając nosem. Patrzyłem na jej twarz, próbując wyczytać co się stało, ale nie rozumiałem.
- Callie...co znowu? - zapytałem wreszcie, marszcząc brwi.
- Nic. - wzruszyła ramionami. - Nic. Może po prostu dogoń Taylor, co? - rzuciła, patrząc mi w oczy. Uśmiechnąłem się.
- Ktoś jest zazdrosny? A nie mówiłem, że Ci się podobam?
- Daj mi spokój! - rzuciła i w jej oczach nagle zebrały się łzy.
- Nie, dopóki tego nie przyznasz. - warknąłem, mocniej zaciskając rękę na jej nadgarstku.
- Dobra. Chcesz wiedzieć? Tak...tak podobasz mi się, zadowolony? Masz tę pieprzoną satysfakcję, że jestem jedną z tych dziewczyn? Ale wiesz, w odróżnieniu od nich nie oddałabym wszystkiego, żebyś mnie przeleciał! Nie na to liczę i dlatego nigdy się do tego nie przyznałam, bo wiem, że nie interesuje Cię nic poza zaliczaniem dziewczyn. - teraz po jej policzkach spływały łzy, ale to mnie nie ruszało. Tak, czułem satysfakcję, że jej się podobam i, że wreszcie się do tego przyznała. Założyłem ręce na klatce piersiowej i widziałem, że przełyka ślinę.
- Przykro mi, że jesteś taki, ale nie będę się teraz dla Ciebie zmieniać i poniżać. - powiedziała i odwróciła się, aby odejść.
- Nie musisz się zmieniać. Podobasz mi się taka jaka jesteś. - powiedziałem, a ona przystanęła.
- Naprawdę? - zapytała, nie odwracając się. Roześmiałem się.
- Nie. - śmiałem się jeszcze chwilę, ale kiedy słyszałem, że płacze przestałem.
- Callie...to był żart. Jesteś bardzo atrakcyjna, ale nie w moim typie, okej? Przestań płakać. - starałem się mówić łagodnie, ale chyba jej to nie pomogło.  Pobiegła przed siebie, zostawiając mnie z tyłu. Westchnąłem wzruszając ramionami. Naprawdę jej łzy nie robiły na mnie większego wrażenia, ale to nie moja wina, że nie jest w moim typie. Czy miałem się teraz zmieniać specjalnie dla niej? No chyba nie. Tym bardziej, że wciąż jej  nie lubię. Pobiegłem powoli ścieżką w lesie i zatrzymałem się dopiero przy Sabrinie zgiętej w pół i podpierającej się na kolanach. Położyłem ręce na biodra, ściskając lekko brzuch, kiedy złapałem kolkę i lekko się zgarbiłem. Sabrina również odpoczywała chwilę, ale po niecałej minucie wyprostowała się i biegliśmy razem już do samego końca rozmawiając w sumie bardzo mało. Znaleźć temat, który ją zainteresuje jest trudno, ale jak już się takowy znajdzie, to nie da się przestać z nią rozmawiać. Dobiegliśmy jako ostatni, a kiedy tylko wybiegliśmy z lasu kilka osób biło nam brawo, na co Sabrina się śmiała, a ja pozostawałem niewzruszony. Po całym tym bieganiu mogliśmy wreszcie iść na śniadanie, ale ja najpierw poszedłem pod prysznic, a kiedy wreszcie przyszedłem na stołówkę były tam trzy osoby, a to znaczy, że nie tylko ja pomyślałem o prysznicu. Usiadłem przy stoliku do którego chwilę później przysiadła się, na moje nieszczęście, Callie. Siedzieliśmy w ciszy bardzo długi czas, ale i tak coś w jej wyglądzie od razu przykuło moją uwagę - mianowicie wszystko. Miała no sobie żółtą, obcisłą sukienkę bez ramiączek i sięgające ledwo za pośladki. Włosy miała rozpuszczone, a usta pomalowane na czerwono. Oczy podkreśliła czarną kredką. Powiedziała, że nie będzie się dla mnie zmieniać, a tym czasem stara się ubierać jak wszystkie dziewczyny, które do tej pory zaliczałem. Nie będę mówić, że mi się to nie podoba, bo jak już wcześniej wspominałem, Callie była atrakcyjna, a kiedy jeszcze ubrała się tak, sprawiała, że nie mogłem usiedzieć w miejscu. Szkoda, że taka ładna dziewczyna tak mnie denerwuje. Bo gdyby nie jej charakter już dawno zaciągnąłbym ją do łóżka.
- Dlaczego się tak ubrałaś? Miałaś się dla mnie nie zmieniać. - rzuciłem, a ona przeniosła wzrok ze swojego telefonu na mnie.
- Nie zmieniłam się, a już na pewno nie dla Ciebie. To dziewczyny doradziły mi, żebym włożyła tę sukienkę. Ja jedynie zrobiłam makijaż. Każdemu czasem przydaje się odmiana. - odparła z dezaprobatą. Nabrałem powietrza i wstałem gwałtownie od stołu. Wyszedłem na zewnątrz i ruszyłem z tyłu domku, który odgrywał rolę stołówki. Ukucnąłem, opierając się plecami o ścianę domku i odpalając papierosa. Włożyłem go do ust i zaciągnąłem się, następnie wypuszczając z ust idealne kółka z dymu. Denerwowało mnie to, że naprawdę chciałem się nią przespać, ale nie! Ona, jak na złość, musi być z tych, które potrzebują czegoś więcej i nie bawią się w seks bez zobowiązań. Kurwa. Dlaczego te dziewczyny, które nie są w ogóle atrakcyjne tak bardzo chcą się ze mną przespać, a te ładne nie?


   Na nasze nieszczęście zaczęło padać. Rozpadało się na dobre, więc Brandon odwołał zajęcia, twierdząc, że przy takiej pogodzie jest się smutnym, a my tworząc muzykę mamy być weseli. Zamiast zajęć muzycznych odbyły się inne zajęcia na stołówce, z mężczyzną, którego nie znam. Nikt nie wiedział na czym te zajęcia miały polegać, więc dowiedzieliśmy się dopiero na miejscu. Mężczyzna o blond włosach rozdał nam wszystkim kartki A4 z jakimś krótkim tekstem. Kiedy każdy dostał już papier, blondyn stanął na środku i uśmiechnął się do nas.
- Wiem, że macie teraz wakacje i odpoczywacie od szkoły, a niektórzy już szkołę tę skończyli i pewnie nie macie ochoty czytać, ale chciałbym, abyście poświęcili trochę czasu na przeczytanie tego tekstu, a następnie odpowiedzieli na pytania i później powiedzieli, jakie uczucie wzbudza w Was to krótkie opowiadanie, dobrze? - zapytał, a za chwilę ktoś z tyłu również zadał pytanie.
- Przepraszam, ale czy to ma cokolwiek wspólnego z muzyką?
- Chciałbym, abyście nauczyli się mówić o swoich uczuciach, bo jest to przydatne w między innymi w pisaniu piosenek, ale tak naprawdę nie ma to większego związku z muzyką. - roześmiał się. Wzruszyłem ramionami i wziąłem się za czytanie krótkiego tekstu. Nie zajęło mi to długo, ale musiałem chwilę czekać, aż inni skończą i w końcu przejdziemy do tych pytań. Kiedy każdy wyprostował się i dał znak, że skończył, chłopak uśmiechnął się i klasnął w dłonie.
- Pierwsze pytanie brzmi: czy według Was, warto zmieniać się dla kogoś?
- Warto. - usłyszałem głos Callie, ale nie odwróciłem się do niej.
- Nie. - rzuciłem, więc blondyn spojrzał na mnie, dając mi do zrozumienia, że mam kontynuować. Westchnąłem i wyprostowałem się.
- Jackie jednak sądziła, że warto zmienić się dla Holdera i dopiero jej przyjaciółka wybiła jej to z głowy. Twoja koleżanka również sądzi, że warto.  Dlaczego Twoim zdaniem jest inaczej?
- Dlatego, że trzeba być sobą, a nie zmieniać się dla innych. - powiedziałem to co ciągle każdy powtarza.
- Czasami bycie sobą nie wystarcza. - znów Callie. Tym razem się odwróciłem, patrzyła na mnie wściekła i ja sam coraz bardziej się denerwowałem.
- Myślę, że jeżeli Holder dał Jackie jasno do zrozumienia, że mu się nie podoba, powinna sobie odpuścić. - warknąłem w jej stronę.
- A ja myślę, że nie można się poddawać. Jackie się nie poddała, chociaż Holder ją zranił. - mówiła coraz głośniej.
- To nie chodzi o poddawanie się. Jeżeli chłopak powiedział jej, że ona mu się nie podoba i niczego od niej nie chce, to ona zmieniając się i próbując zwrócić jego uwagę tą zmianą tylko go denerwuje ciągłym narzucaniem się.
- Ona się nie narzucała! Holder był chamskim, samolubnym egoistą, którego nie obchodziły uczucia innych, jednak ciągle dawał Jackie jakąś złudną nadzieję, a potem tak po prostu powiedział jej, że ona go nie obchodzi. Wiesz jak ona musiała cierpieć?
- Nie robił jej nadziei. To już nie jego wina, że był z nią szczery, ona wszystko za bardzo przeżywała.
- Ty nie masz uczuć! - krzyknęła, ale kiedy zorientowała się, że wszyscy patrzą na nią podejrzliwie dorzuciła: - W ogóle nie obchodzi Cię to, że Jackie cierpiała, zero w Tobie empatii, Ross. - ta rozmowa to już dawno nie była rozmowa o opowiadaniu. Myślę, że każdy to zauważył. Każdy, oprócz tego chłopaka.
- Bardzo dobrze, że trwacie przy swoich racjach. Szkoda, że nie daliście innym dojść do słowa, bo już minęło moje pół godzinny, które dostałem, więc muszę się zbierać. Cieszę się, że opowiadanie zrobiło na Was takie wrażenie. - pokręciłem głową. Naprawdę był jakiś cofnięty, skoro ciągle twierdził, że wciąż rozmawiamy o jakimś Holderze i Jackie, ale to już jego sprawa.
Po tych zajęciach Brandon pozwolił nam się rozejść. Poszedłem wściekły do swojego namiotu. Ta rozmowa naprawdę mnie zirytowała. Chciałem zapalić po raz kolejny dzisiaj, ale Riker szedł obok mnie, więc stwierdziłem, że wrócę z nim do namiotu. Już nawet nie słuchałem kiedy opowiadał znów o Rowan. Wydawało mi się, że Callie ma jakieś rozdwojenie jaźni. Ciągle zmienia zdanie. Najpierw twierdzi, że się nie zmienia, a potem, że się zmienia, bo bycie sobą to za mało. Nie rusza mnie to. Jeżeli myśli, że wzbudzi we mnie jakieś uczucia takimi słowami to się myli. Bo nigdy nie będzie niczego między nami.


-----------------------------
błędy poprawię później

4 komentarze:

  1. Ee... Tu mnie zaskoczyłaś. Teraz nie lubię i Callie i Rossa. Fajnie jest tak bawić się moimi uczuciami? ;-;
    Jutro masz wolne więc piszesz następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej rozdział super <3
    tylko szkoda że Ross taki chamski -,-
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twojego bloga i nie moge sie doczekać kiedy napiszesz nastepny rozdział!!! zaskocz nas!! <3 <3 Życze weny

    OdpowiedzUsuń