,,Patrzyłem na palące się ognisko, pozwalając sobie zatopić się w dźwięku muzyki. Riker grał na gitarze, a moja leżała obok mnie, bo nie miałem ochoty grać. Wszyscy dokoła mnie śpiewali, a ja siedziałem cicho. To naprawdę koniec?"
- Dodzwoniłeś się? - zapytał Riker, gdy wróciłem do makijażystki. Pokiwałem przecząco głową i usiadłem przed lustrem. Czy oni naprawdę do cholery muszą nam nakładać tyle tej tapety? Moje zdenerwowanie wzrastało z każdym machnięciem pędzla po mojej twarzy. Zacisnąłem zęby i powieki, żeby na nią nie nakrzyczeć.
- Nie. - warknąłem, dmuchając do góry, aby włosy, które opadły mi na czoło z niego zniknęły. Makijażystka zrozumiała o co mi chodzi i szybko to poprawiła.
- Czemu w ogóle tak Ci na tym zależy? Nigdy się tym nie przejmujesz.
- A czemu Tobie tak zależy jak Rowan od Ciebie nie odbiera?
- Ja ją kocham, Ross, to jest różnica.
- No tak. Ale wiesz inne laski nigdy nie żałują tego co między nami zachodzi, a po tych słowach, które powiedziała, jestem pewien, że żałuje. A ja jakieś tam uczucia mam i miewam wyrzuty sumienia. Nie lubię, kiedy dziewczyna żałuje, że ją zaliczyłem. - burknąłem, na co blondynka pudrująca mój nos na chwilę przestała się poruszać.
- Możesz kontynuować? Nie masz całego dnia. - zwróciłem się do niej.
- A skąd wiesz, że to przez Ciebie? Może miała na myśli coś innego, może wcześniej miała takie zdanie o sobie? - Riker kontynuował. Zrezygnowany pokręciłem głową na boki.
- Nie. To moja wina. - powiedziałem zdecydowany i zeskoczyłem z krzesła. Wszedłem na scenę jako ostatni, kiedy wszyscy byli już poustawiani. Zacząłem pierwsze wersy ,,All night", a cały zespół został powitany głośnymi piskami. Na scenie całkiem oddałem się muzyce. Chodziłem w te i wewte, tańczyłem, śpiewałem, tak jak zwykle. Te chwile na scenie pozwalają mi zapomnieć o wszystkim co dzieje się na co dzień.
- Podać jeszcze coś? - barman stał przede mną wycierając ściereczką jakąś szklankę. Opierałem głowę na ręce, a palcem drugiej dłoni jeździłem po obwodzie szklanki wypełnionej wódką.
- Nie.- mruknąłem, upijając łyka alkoholu.
- Dziewczyna? - zapytał, sięgając po kolejną szklankę.
- Nie. - burknąłem. Czy on może dać mi spokój?
- Jeżeli chcesz się wyładować to wiesz, mamy tu kilka fajnych pokoi, płacisz, wchodzisz, zaliczasz i wychodzisz. - mrugnął do mnie. Uniosłem brwi do góry, patrząc na niego jak na idiotę którym w sumie był.
- Na serio sądzisz, że muszę płacić, żeby się z kimś tutaj przespać? Rozejrzyj się. Nieważne do której podejdę, każda będzie tego chciała.
- Ale nie z każdą tutaj możesz zrobić co Ci się żywnie podoba. - wzruszył ramionami, odłożył szklanki i odwrócił się do mnie tyłem. Westchnąłem i ruszyłem do wyjścia, ale jednak. Dojrzałem pokoje, o których mówił ten barman. Ruszyłem w ich kierunku, zapłaciłem mężczyźnie w garniturze, który wpuścił mnie do środka informując, że mam godzinę. W sumie nie wiem po co to zrobiłem. Wszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku, czekając, aż ktoś przyjdzie. Z łazienki wyszła zapłakana dziewczyna, która aż podskoczyła na mój widok.
-Przepraszam, nie wiedziałam, że mam klienta. - zaczęła się tłumaczyć i ocierać łzy. Przewróciłem oczami, nie bardzo wiedząc, co powinienem w takiej sytuacji zrobić. No bo nigdy wcześniej nie płaciłem za seks. - Masz jakieś specjalne życzenia? - zapytała, nabierając sztucznie ponętnego tonu głosu. Pokręciłem głową na boki. Dziewczyna usiadła na mnie okrakiem i poruszała biodrami w przód i w tył, całując całą moją szyję. W końcu przenieśliśmy się do pozycji leżącej i oczywiście to ja rządziłem i to ja musiałem być u góry. Trzymałem jej ręce za nadgarstki po obu stronach jej głowy. Nie przestając jej całować uchyliłem oczy i spojrzałem na nasze ręce. Dojrzałem blizny i świeże rany na jej nadgarstku. Zaprzestałem pocałunków i usiadłem tak, że ona wciąż leżała pode mną.
- Co masz na ręce? - zapytałem, marszcząc brwi. Wzięła głęboki oddech i podniosła się, podpierając się na łokciach, ale ja popchnąłem ją tak, żeby znów leżała. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, ale kiedy oczy zaszły jej łzami spojrzała na sufit i milczała.
- Zadałem Ci pytanie...powinnaś na nie odpowiedzieć. - upomniałem się.
- Przecież doskonale widzisz co to jest...
- Ross. - przedstawiłem się. - Z jakiego to powodu?
- Naprawdę pytasz? Po co tutaj jesteś? - znów się podniosła, ale ja znów ją pchnąłem. Tak samo jak ona przed chwilą, patrzyłem w jej oczy, ale wciąż milczałem. Sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie. - żeby mnie zaliczyć i wyjść. Nigdy nie będziesz wracał pamięcią do tej nocy, ale ja będę. Po Tobie pojawi się tutaj kolejna kreska, bo każda, to inny klient, a widzisz ile ich tu jest? Całkiem sporo, tak? Więc nie pytaj mnie o to, bo nikt nie pyta, tylko zrób to, co masz zamiar i wyjdź, tak jak każdy.
- Nie jestem każdy. Po za tym chyba sprawia Ci to przyjemność, skoro to Twoja praca? - prychnęła, podniosła się trzeci raz, ale trzeci raz ją pchnąłem.
- Żartujesz? A Ty myślisz, że ja mam jakiś wybór? Oświecę Cię. Nie mam. Nie chcę tego robić, ale jestem zmuszona, bo inaczej nawet nie będę miała co jeść. No i nie myśl, że dostaję wszystko, co zostawiasz u tych frajerów. Dostaję z tego mniej niż połowę. Jak ja mam wyżyć? - kiedy podniosła się po raz czwarty i miałem zamiar ją pchnąć, złapała za mój nadgarstek i to ona pchnęła mnie tak, że leżałem na plecach. Usiadła na mnie i kontynuowała. - Wiem za kogo mają nas tacy jak Ty, ale zapewniam się, że 99% z nas nie lubi swojej pracy. A teraz kontynuujmy. - stała nade mną i zrzuciła z siebie stanik. Taka piękna dziewczyna miała na sobie bieliznę w moim ulubionym, żółtym kolorze. Ciężko było się powstrzymywać. W moim wnętrzu walczyły ze sobą jakieś dwie siły. Nie potrafiłem tego opisać. Spostrzegłem, że jest już całkiem bez ubrań dopiero, gdy znów na mnie usiadła.
- Nie musisz tego robić. - westchnąłem. Nawet nie chciałem niczego robić. Chciałem wyjść. Od początku wiedziałem, że to zły pomysł.
- Nie musisz się nade mną litować. Widziałam Twoje oczy kiedy tu wszedłeś. Podobałam Ci się. a teraz patrzysz na mnie tak jakbyś zaraz miał mnie zepchnąć i wyjść.
- Nadal mi się podobasz. Nie wiem po co tu przyszedłem, od początku nie miałem zamiaru. - dostrzegłem na jej ciele siniaki, a ona zorientowała się, że na nie patrzę i od razu je zakryła.
Wyszedłem z pokoju i zastałem przed nim sporych rozmiarów mężczyznę. Spojrzałem mu w twarz zdezorientowany. Spojrzał na dziewczynę palącą papierosa, a kiedy odwróciłem się w jej stronę kiwała głową na boki. Chłopak szarpnął moją koszulkę i przygwoździł mnie do ściany.
- Zmarnowałeś tylko czas, debilu.
- Zapłaciłem Wam. - mruknąłem, wyrywając się z jego uścisku, ale od razu dostałem za to w twarz, która automatycznie odwróciła się w prawo, pod wpływem mocnego uderzenia. Zacisnąłem oczy, a kiedy je otworzyłem coś skapnęło na podłogę. Przyłożyłem rękaw do nosa i kiedy zobaczyłem plamę krwi na białej koszuli, dodatkowo go przetarłem. Podszedłem do szatyna, który przed chwilą mnie uderzył. Zamachnąłem się i tym razem on dostał w nos. Później drugi raz, trzeci, czwarty, a potem moje pięści obijały się już o całe jego ciało. Kiedy leżał na podłodze kopnąłem go w brzuch, za który automatycznie się złapał. Ktoś szarpnął mnie za nadgarstek. Odwróciłem się i ujrzałem przerażoną dziewczynę, przez którą teraz dzieje się to wszystko.
-Spierdalaj...
- Veronica. - dokończyła. Wzruszyłem ramionami, bo w tej sytuacji naprawdę nie obchodziło mnie jej imię.
- Ross! - pisnęła, próbując mnie odciągnąć. - Zostaw go, błagam. - po jej policzkach spłynęły łzy. Widząc to odsunąłem się od chłopaka i jeszcze raz wytarłem rękawem nos. Splunąłem obok niego. Odwróciłem się i ruszyłem powoli w stronę wyjścia.
- To Ty za to zapłacisz, suko. Za minutę masz być gotowa. - usłyszałem i odwróciłem się. Szatyn już wstał, a jego twarz była cała poobijana. Nie mogłem jednak znieść myśli, że on może skrzywdzić jakąś dziewczynę, a ja nie zareaguję. Wróciłem tam z powrotem.
- Spierdalaj stąd, bo tym razem nie będzie tak łatwo, pedale. - uniosłem brwi. Naprawdę myślał, że to na mnie podziała? Strzeliłem palcami i zacisnąłem ręce w pięści. Chłopak to zauważył i cofnął się do tyłu.
- Veronica. - powiedziałem, nie spuszczając z niego wzroku. - wyjdź. Czekaj na mnie przed klubem. - kiedy zobaczyłem jak dziewczyna mnie wyminęła, odwróciłem się i powoli ruszyłem za nią. Na zewnątrz staliśmy chwilę w ciszy, więc skorzystałem z okazji i zapaliłem papierosa.
- Nie masz chyba zamiaru tam wrócić? - zapytałem, wypuszczając dym z ust i częstując ją papierosem. Spojrzała na mnie przerażona.
- A co innego mam zrobić? Gdybyś go nie uderzył, nie doszłoby do tego wszystkiego. To nie będzie pierwsza moja kara, wytrzymam. Niepotrzebnie się mieszałeś, Ross. - zgasiła papierosa, którego ledwo zaczęła i wróciła do klubu. Wypuściłem powietrze z ust i w tej chwili zadzwonił mój telefon. Nie odebrałem, widząc, że to Rydel. Szedłem przed siebie. Chciałem po prostu być w domu jak najszybciej. Myślałem o całej tej sytuacji i o tym, co teraz ta dziewczyna przeżywa. To nie moja wina, że ma zjebanego ochroniarza. Zagryzłem dolną wargę, czując jak narasta we mnie złość, ale to nie podziałało.
- Kurwa! - krzyknąłem i uderzyłem pięścią w budynek obok mnie, co przyciągnęło ciekawskie spojrzenia ludzi, którzy jeszcze o tej porze tędy chodzili. Zacisnąłem powieki i oparłem czoło o ten budynek, jeszcze raz, ale delikatnie, uderzając w niego pięścią. Odwróciłem się plecami do ściany i osunąłem się na ziemię. Zgiąłem kolana i wyciągnąłem z kieszeni papierosa. Drugiego w ciągu godziny. Zaciągnąłem się i oparłem łokieć na kolanie, strzepując popiół. Wypuściłem z ust idealne kółka z dymu. I tak kilka razy pod rząd. Kiedy skończyłem palić wstałem i znów ruszyłem przed siebie. Wreszcie dotarłem do ciemnego domu. Przechodziłem jak najciszej przez salon, aby nikogo nie obudzić. Wtedy nagle światło się zaświeciło, a na kanapie siedziała Rydel. O, tak jak w tych wszystkich filmach. Przystanąłem, a zdenerwowanie, które przed chwilą widniało na jej twarzy, ustąpiło miejsca trosce i współczuciu. Wstała z kanapy i podeszła do mnie bliżej.
- Ross. - szepnęła i załamał jej się głos. Ujęła moją twarz w dłonie i dokładnie oglądała mój nos. Przełknęła ślinę, zamknęła oczy i oparła swoje czoło o moje. - Co Ty zrobiłeś? - zapytała i te trzy słowa, nie wiadomo czemu złamały mnie.
- Przepraszam. - mój głos zadrżał, ale udało mi się to ukryć. Delly pociągnęła mnie za rękę do łazienki. Posadziła mnie na zamkniętej toalecie i wyjęła z szafki nad umywalką apteczkę. Przemyła moje krwawiące knykcie wodą utlenioną. Na nadgarstku, nie wiem skąd, również pojawiły się jakieś rany, więc je również przemyła i obwinęła to miejsce bandażem. Na końcu zajęła się moim nosem. Podała mi koszulkę na zmianę i wyszła z łazienki, czekając, aż się przebiorę. Westchnąłem kilka razy spojrzałem w lustro. Moje oczy błysnęły, z powodów, których nie znałem. Rozpiąłem powoli guziki koszuli i zrzuciłem ją na podłogę. Założyłem koszulkę, którą dostałem od siostry, zdjąłem spodnie, zmieniłem bieliznę i pozostałem w samych bokserkach i koszulce . Tak własnie wyszedłem z łazienki podając Rydel zakrwawioną koszulę.
- Możesz ją wyrzucić, to się nie dopierze. - rzuciła i odwróciła się ode mnie. Poszła na górę, pewnie do swojego pokoju. Wcisnąłem białą koszulę do kosza na śmieci i poszedłem do łóżka. Długo nie mogłem zasnąć, o ile w ogóle to zrobiłem.
____________________________________________
Rozdziału nie było ponad miesiąc chyba. Nie będę się nawet tłumaczyć, bo każdy dobrze wie, z jakich to przyczyn. Przepraszam. Naprawdę. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta, bo na drugim blogu bo takiej nieobecności z ok. pięciu komentarzy pod każdym rozdziałem zrobił się 1 i nie wiem czy to tylko przez to, że tak długo nie było rozdziału, czy coś źle napisałam więc mam nadzieję, że wy skomentujecie xdd
Ja bym ją ze sobą zabrała :3 Siłą :3 Ej no ;-; Rydel tak się o niego martwi a on co... TYLKO PRZEPRASZAM?! ;-; Jezu Ross...
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♥
O jeju no się porobiło ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział super ^-^
Czekam na next <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń