Próbowałem się prześlizgnąć niezauważalnie przez salon, ale w tym momencie zawołała mnie Rydel.
- Ross, podejdziesz porozmawiać z rodzicami? - zapytała wskazując na otwarte okno skype.
- Mieliśmy własnie iść na górę. - posłałem jej znaczące spojrzenie.
- Ważniejsze jest spędzenie czasu z jakąś dziewczyną niż rozmowa z rodzicami?
- Za dwa dni będę rozmawiał z nimi bez przerwy, teraz mam czas dla siebie.
- Mogę Cię na chwilę prosić do kuchni? - zapytała i wyszła z pokoju. Zostawiłem Catch samą i ruszyłem za siostrą. Wszedłem do kuchni, a ona stała tyłem do mnie. Po chwili odwróciła się i zmierzyła mnie wzrokiem. Oparła ręce na biodrach.
- Chcę ustalić szczegóły wyjazdu. Możesz chyba odpuścić zaliczenie jakiejś laski po to, żeby na chwilę porozmawiać z mamą! Za tydzień i tak znajdziesz inną, więc do cholery usiądź do tego komputera.
- Możesz nie przesadzać? Znam szczegóły wyjazdu, wystarczy spakować się i wyjechać. Chcę iść do siebie. - burknąłem.
- Dobrze idź, jeżeli najlepszym rozwiązaniem jest pieprzenie się to proszę bardzo! Zastanawiam się czy gdybym potrzebowała Cię jak nikogo innego to potrafiłbyś odpuścić sobie te wszystkie dziewczyny!
- Zejdź ze mnie, dziewczyno. Od miesiąca nie robisz nic, siedzisz cicho i zachowujesz się, jakby mnie tu nie było. Masz mnie, kurwa, w dupie, a teraz znów musisz na mnie najeżdżać? Ja pierdolę, co Cię nale obchodzi co ja robię? Ty mnie nienawidzisz przecież. I odpierdol się ode mnie. Jak Ty się pieprzysz z Ellingtonem to nikt ci nic nie mówi i nie zaczynaj tu nawet tego tematu, że to jakakolwiek różnica, bo Ty go kochasz, a ja ich wszystkich nie. Pomyślałaś o tym, czego od Was chcę? Nie, nie ciągłej krytyki, narzekania. Potrzebuję zrozumienia i chociaż trochę wsparcia, szacunku. Nie możesz choć raz powiedzieć ,,dobra Ross, wpakowałeś się w kłopoty, pomogę Ci" tylko zawsze ,,radź sobie sam"? - po policzkach Rydel spłynęły łzy, a ja odwróciłem się na pięcie aby odejść. Nagle poczułem jakbym został czymś uderzony i przystanąłem. To moja świadomość mnie uderzyła. Świadomość tego, co właśnie powiedziałem. Odwróciłem się w stronę blondynki, która ocierała łzy rękawem czerwonego swetra z Rudolfem na środku.
- Rydel przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - zbliżyłem się do niej, aby ją przytulić, ale odepchnęła mnie.
- Gdzie byłeś tamtej nocy? - zapytała, nawet na mnie nie patrząc.
- W klubie. Trochę podpadłem ochroniarzowi i mi się dostało. - nie kłamałem. Po prostu nie mogłem zdradzić jej żadnych szczegółów. Rydel patrzyła chwilę raz na mnie, raz na mój zabandażowany nadgarstek, a po chwili zbliżyła się niebezpiecznie blisko mnie. Byłem pewien, że zaraz przywali mi w twarz, więc wziąłem głęboki oddech, żeby się na to przygotować. To jednak nie nastąpiło. Zamiast tego Delly mocno mnie uścisnęła. Położyła swoją głowę na moim ramieniu, a ręce zawiesiła na szyi. Stałem tak chwilę, ale później objąłem ją w talii i oparłem policzek na jej głowie, zamykając oczy. Staliśmy tak chyba długo, ale nie wiem, nie liczyłem przecież. Chyba mi tego brakowało. Chyba potrzebowałem własnie tego jednego uścisku.
- Kocham Cię, Ross. - otworzyłem oczy. Patrzyłem przed siebie, zbierając się na jakąkolwiek odpowiedź.
- Ja Ciebie też. - powiedziałem w końcu i to mnie zniszczyło. W tym momencie przegrałem chyba wszystko. Może nie powiedziałem konkretnie ,,kocham Cię" ale i tak przyznałem, że to robię. Teraz, kiedy wie, że mam uczucia może to wykorzystywać, chociaż Rydel chyba od zawsze wiedziała, że rodzina jest dla mnie wszystkim.
Wyszliśmy z kuchni. W salonie na kanapie siedział Ellington z Rockym i grali w jakąś grę. Na oparciu fotelu siedziała Catch, zaś w samym fotelu Riker. Oboje zawzięcie o czymś dyskutowali.
- Możemy rozmawiać z rodzicami. - powiedziała Rydel.
- Tata wyszedł do pracy, a mama robi obiad, bo zaraz wraca Ryland. Nie wiem o czym tam dyskutowaliście, ale chyba już Wam przeszło? - rzucił Rocky.
- Nie było nas kilka minut. - warknąłem.
- Nie było Was półtorej godziny. Słychać Was było pewnie na podwórku, ale olać to, prawda? - dodał jeszcze Riker. Przewróciłem tylko oczami. Spojrzałem na Catch, której tak dobrze rozmawiało się z moim bratem, że aż szkoda im było przeszkadzać. Wiem, że wiele osób pewnie się zdziwi jak się dowiedzą, że mam dziewczynę, ale w sumie, tak czysto teoretycznie, to łączy nas to co wcześniej tyle tylko, że niby jesteśmy chłopakiem i dziewczyną, zamiast kolegą i koleżanką. To nic poważnego, przynajmniej dla mnie. Gorzej, jeżeli Catch traktuje to poważnie. W sumie to nie. I tak mam to gdzieś. Catch wstała z fotela i podeszła bliżej mnie. Spojrzała mi w oczy, a za chwilę stanęła na palcach i szepnęła mi do ucha:
- Wszystko w porządku? - oddaliłem ją lekko do siebie, żeby widziała jak kiwam głową na tak. Przyłożyłem dłoń do jej policzka i sunąłem nią aż natknąłem się na jakieś kosmyki włosów. Założyłem je jej za ucho i nagle zabrałem rękę jak oparzony. Odszedłem kawałek dalej, a w jej oczach lśniły łzy. Dobrze wiedziała, że nie stać mnie na żadne czułe gesty i nagle, tak po prostu zrobiłem coś w tym stylu. A to dało mi jasno do zrozumienia, że mimo iż twierdzi, że nie przeszkadza jej to jaki jest nasz ,,związek" to i tak liczy na coś więcej i w tej chwili nieoczekiwanie to dostała.
- Idziemy do mnie? - zapytałem, ruchem głowy wskazując sufit, bo mój pokój mieścił się na górze.
- Nie, Ross. Nie mam ochoty. - powiedziała i wyszła do przedpokoju. Wzruszyłem ramionami i usiadłem na kanapie obok Ellingtona. Całe zło, które na jakąś chwilę ze mnie uciekło, nagle powróciło, a to dowód na to, że ja się nie zmieniam.
Żeby nie było ,,Ross poznał Catch dwa rozdziały temu i już są razem, akcja jest za szybko" - to było planowane. XD

Dlaczego byłam zawiedziona jak go nie walnęła? Lubię go ;-; To jak już dodałam komentarz to ty dodaj next :3
OdpowiedzUsuń