środa, 29 lipca 2015

Rozdział drugi

Jeszcze przed rozdziałem chcę podziękować za komentarze pod poprzednim, jejku, tak się zdziwiłam jak zobaczyłam trzy komentarze :o Wiem, że jeżeli porównywać do innych blogerek to to jest nic, ale ja zawsze jak zaczynałam pisać, to co najmniej pierwsze 5 rozdziałów miało zero komentarzy, a tu taka niespodzianka. Tak, dla mnie trzy to dużo, jakby ktoś pytał czym się fascynuję XD


- Riker, frajerze. - szepnąłem, szturchając go delikatnie. Nigdy nie widziałem człowieka z takim snem! Przecież tu mógłby przejechać czołg, a on by tego nie słyszał i spał dalej. Szturchnąłem go raz jeszcze, tym razem mocniej, na co dostałem w twarz poduszką. Próbowałem odsunąć się od uderzenia, co sprawiło, że spadłem z łóżka i wylądowałem na podłodze.
- No cholera, tego już za wiele. - warknąłem i wstałem, podnosząc poduszkę i okładając nią z całej siły blondyna. 
- Au, dobra, wstaje, zostaw mnie palancie! - syknął, popychając mnie i sprawiając, że spotkałem się z podłogą po raz kolejny. Westchnąłem i podniosłem się, spoglądając na niego ze zmrużonymi oczami. - Na co się gapisz? Mów i wyjdź stąd, chcę spać. 
- Już wiem co zrobimy. - uśmiechnąłem się chytrze, a ten spojrzał na mnie pytająco. Przewróciłem oczami. Jak można być tak niekumatym? - No z obozem! No bo spójrz...może nie będziemy tam mogli chodzić na imprezy...ale zawsze można je organizować. Po za tym, możemy po prostu zachowywać się tam, tak jak tutaj i sami nas odeślą. Wtedy Rydel nie może być wściekła, bo przecież nie nasza wina, że nas wywalili i nie możemy wrócić, hę? - uśmiech nie schodził mi z twarzy. Riker milczał, przyglądając mi się ze zmrużonymi oczami, jakby za chwilę miał zapytać, czy dobrze się czuję. Jego wzrok na chwilę przeniósł się na zegar i znów na mnie. 
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć rano, tylko budzisz mnie po to o 4? - zapytał po długiej ciszy i znów opadł na poduszki, nakrywając się kołdrą pod samą szyję. 
- Nie stary, bo myślę o tym całą noc. - odpowiedziało mi chrapanie. Westchnąłem i wróciłem do swojego pokoju.



   W mojej walizce lądowały kolejne ubrania losowo wybrane z szafy. Rydel, Ellington i Rocky są sobie na zakupach, a ja i Riker musieliśmy w taki upał zostać w domu i się pakować. Na dodatek mamy osobne pokoje, więc, nawet nie mam z kim rozmawiać. W moim pokoju rozbrzmiewała piosenka Walk the Moon - Shut up and dance, kiedy stałem przy szafie, zastanawiając się, co powinienem zabrać na cały miesiąc. Podrapałem się po głowie, opadając na łóżko. Spojrzałem na moją walizkę, w której panował totalny bałagan. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie pakowałem się jak człowiek, tylko stojąc tyłem do walizki rzucałem w nią ubraniami, które mogą się przydać. Wiele ciuchów leżało na podłodze, biurku, na łóżku. Za to tylko jedna koszula wylądowała w walizce. Dwie, jeżeli liczyć tę, która zatrzymała się na zamknięciu torby. Westchnąłem, obserwując bałagan panujący w pomieszczeniu. No cholera, Delly sobie coś wymyśliła, a ja mam to wszystko ogarniać. Ona i Ellington powinni nas spakować. Mogliby chociaż załatwić, żebyśmy brali udział w tym obozie, ale jako uczestnicy, a nie wychowawcy. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy wyobraziłem sobie mnie i Rikera usiłujących uciszyć drące się dzieci, które myślą, że mogą wszystko. Podniosłem się do pozycji siedzącej, gdy drzwi do mojego pokoju się uchyliły. Stała w nich moja siostra, z otwartymi szeroko ustami i trzymająca się za głowę, którą kręciła ciągle na boki. Chciałem zapytać, czy już wrócili, ale to przecież było jasne, skoro właśnie stała w mojej sypialni.
- Ross... - jej głos brzmiał, jakby zaraz miała się rozpłakać. Chyba jednak mój pokój wyglądał gorzej niż mi się wydawało. Uśmiechnąłem się przepraszająco, na co ta spiorunowała mnie wzrokiem.
- No co? Mówiłem, że nie umiem się pakować...
- A Ty chociaż próbowałeś? Czy rzucałeś ubraniami po pokoju?
- Bez przesady, zaraz ogarnę.
- Bez przesady?! Twoje rzeczy są wszędzie, gdzie się nie spojrzy! Czy...czy to twoje majtki? - jej wzrok zatrzymał się na żyrandolu. Spojrzałem w górę. Faktycznie.
- To nie majtki, tylko bokserki. - wywróciłem oczami i stanąłem na łóżku. Sufity w naszym domu były niskie, więc z łóżka dosięgałem lampy, z której zdjąłem bokserki, składając je w kostkę i wkładając do walizki.
- Ty tępy idioto...idź po kosmetyki, które zamierasz zabrać, a ja poskładam te rzeczy jak należy! - krzyknęła, a ja szybko wstałem i wyszedłem z pokoju. Wiem, powinienem iść do łazienki, ale wybrałem coś milszego niż kolejne zastawianie się, co mi jest potrzebne. Mianowicie poszedłem do pokoju Rikera. U niego w sypialni panował idealny porządek. Spojrzałem na jego otwartą walizkę, w której wszystko było idealnie poukładane. On sam składał teraz koszulkę, a po włożeniu jej do torby, zamknął ją i postawił na podłodze. Otworzyłem usta ze zdziwienia. Jakim cudem uwinął się tak szybko i jeszcze zrobił to tak idealnie? Nie wiedziałem, że jest taki dokładny.
- Czyli wcielamy w życie plan ,,zniszczyć obóz"? - zaśmiałem się, klepiąc go po plecach.
- Ile Ty masz lat człowieku? O czekaj, czyli Ty jednak serio byłeś w nocy u mnie w pokoju! Myślałem, że mi się śniło, że mam takiego brata idiotę.
- Myślałem, że mi się śniło, że mam takiego brata idiotę. - przedrzeźniałem go.
- Zamknij pysk!
- Zamknij pysk!
- Czy Ty nie powinieneś pomagać Rydel? - w progu pokoju stanął Ellington. Przewróciłem oczami i odwróciłem się, aby wyjść, ale dostałem w głowę od Rikera, na co cofnąłem się i uderzyłem go w ramię. Wyminąłem Ratliffa i poszedłem do swojej łazienki. Wyjąłem z szafki kosmetyczkę z adidasa i spakowałem do niej szczoteczkę do zębów, pastę, maszynkę do golenia, jakieś perfumy i inne niezbędne rzeczy, po czym zasunąłem ją i wróciłem do pokoju. Minęło może 10 minut odkąd mnie tu nie było, a pokój lśnił czystością, wszystkie ubrania leżały posegregowane i poskładane obok walizki, a Rydel właśnie składała ostatnie spodnie.
- Wow. - tylko tyle udało mi się powiedzieć. Podszedłem do łóżka i położyłem szarą kosmetyczkę obok ubrań.
- Spakujesz to sam! Długie rękawy i bluzę daj na sam dół, dopiero później krótkie, a na samą górę daj bieliznę, ręczniki i kosmetyki. A buty spakuj do tej dodatkowej kieszonki, rozumiesz? - zapytała, na co przytaknąłem, a ona opuściła pokój. Przeczesałem ręką włosy i odwróciłem się do ubrań. Jak to szło? Długie na samą górę...nie, długie na sam dół! Po około pół godzinie spakowałem wszystko tak, jak kazała Delly. Co prawda raz musiałem wszystko wypakowywać i pakować od nowa, bo się pomyliłem, ale po za tym było okej.
Spakowaną walizkę odłożyłem pod okno,  a sam pościągałem na mojego IPhone'a muzykę, na jutrzejszą podróż. Wieczorem, przed położeniem się spać, wrzuciłem do plecaka z bagażem podróżnym ładowarkę do telefonu i słuchawki.


Z trudem otworzyłem oczy, słysząc dźwięk alarmu. Wyjąłem telefon spod poduszki i spojrzałem na czas. Miałem jeszcze godzinę do wyjazdu. Ustawiłem więc pięciominutową drzemkę, która wydawała się trwać pięć sekund. Ciężko podniosłem się z łóżka, ale czułem, jakbym miał zaraz upaść. Byłbym w stanie spać na podłodze, gdybym mógł usnąć jeszcze chociaż na dziesięć minut. Powlokłem się do łazienki i wziąłem zimny prysznic, który pobudził mnie, jednak niewystarczająco. Dlatego gdy tylko wszedłem do kuchni wziąłem z kredensu kawę, którą ktoś sobie zrobił. Trudno, zrobi sobie następną. Dopiero po dawce kofeiny poczułem się w pełni pobudzony. Włożyłem kubek do zlewu, kiedy w kuchni pojawili się Riker, Rydel, Ell. Rocky pewnie spał. Riker miał przy sobie walizkę, więc olśniło mnie i pobiegłem na górę po swoją. Założyłem na jedno ramię plecak i wróciłem do kuchni, gdzie Rydel wcisnęła mi kanapki na podróż i herbatę. Uścisnęła mnie mocno, a jej słodkie perfumy sprawiły, że zakręciło mi się w głowie.
- Proszę Was, zachowujcie się tam. I zjedzcie kanapki. - uśmiechnęła się i przytuliła Rikera.
- Wysyłasz nas tam, bo Rocky wyjeżdża w góry ze swoją dziewczyną i chcecie mieć sypialnie tylko dla siebie! - rzucił wściekły Riker, na co moja siostra i przyjaciel przewrócili oczami. Mój brat wyszedł z domu, więc chwyciłem walizkę i pobiegłem za nim.
Miałem zamiar przespać się w autokarze, jednak to co zobaczyłem nie pozwoliło mi zasnąć. Wydawało się, że na ten obóz pojadą same dzieci. Tymczasem to ludzie wiekowo zbliżeni do nas. Pisząc ludzie mam na myśli dziewczyny. Seksowne dziewczyny...

4 komentarze:

  1. Ross myśli tylko o jednym XD Szybko next ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu kocham tego bloga, już nie mogę się doczekać aż chłopcy będą rozrabiać :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zboczeniec! Ale serio to świetny rozdział :D juz nmg sie doczekac nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!
    Jestem ciekawa co tam będzie ciekawego :p
    Może Laura?
    ciiiii
    nic nie mówiłam ^^
    Szybko nexcik :*

    OdpowiedzUsuń