Można tylko wyobrażać sobie to, jak bardzo byłem zły, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Tutaj były namioty! Nie domki, namioty! Przez miesiąc miałem spać na czymś, co wyglądało jak hamak. W środku czegoś, co było tylko przykryte jakimś grubym materiałem. Do tego publiczne łazienki. To było chore. Przecież ja tutaj dnia nie wytrzymam. Spojrzałem przelotnie na Rikera, który jakoś nie bardzo się tym przejął. Na szczęście byłem w namiocie z nim. Nauczycielem od instrumentów była dziewczyna, więc miała swój osobny namiot. W środku tych ,,małych mieszkanek" były 2 dwupiętrowe łóżka. Jedno po prawiej stronie od wejścia, drugie po lewej. O ile tak to można nazwać. To był kawałek materiału, powieszony na metalowych rurkach. Obok łóżek było coś na kształt szafki z pięcioma drewnianymi półkami. Załamany usiadłem na dolnym łóżku po prawej stronie. Riker też zajął miejsce na dole, tylko po lewej. Byłem trochę zdziwiony tym, że brat w ogóle nie narzekał. Wyglądało to tak, jakby mu było całkiem obojętne gdzie śpimy. Zaraz po wejściu do namiotu otworzył swoją walizkę i zajął dwie pierwsze od góry półki, co mnie zdenerwowało.
- I co ja mam teraz kucać za każdym razem, kiedy będę chciał coś zdjąć? - wyrzuciłem ręce, stając obok niego, kiedy wciskał swoją pustą walizkę pod łóżko.
- Trzeba było od razu zająć górną, a nie leżeć na łóżku i narzekać jakie masz okropne życie, bo musisz spać w namiocie. - powiedział i położył się na łóżku. Przemilczałem to co powiedział, bo nie miałem zamiaru się z nim teraz kłócić. Jeszcze tego było mi trzeba. Otworzyłem moją walizkę i wyjąłem z niej tyle rzeczy ile udało mi się za jednym razem i położyłem je na półce. Odwróciłem się po kolejne ubrania, kiedy usłyszałem za swoimi plecami trzask i chwilę później mocne uderzenie czegoś o podłogę. Przełknąłem ślinę i zamknąłem oczy, powoli odwracając się na pięcie.
- Co do...?! Riker, ja tu nie wytrzymam, za chwilę rozwalę cały ten namiot! - krzyknąłem patrząc na półkę, która leżała na ziemi, a moje ubrania już nieposkładane leżały obok niej.
- Widzę, że już się rozpakowujecie chłopcy. - uśmiechnięty mężczyzna stanął obok mnie i wyciągnął do mnie rękę. - Brandon Cameron, organizator obozu.
- Aha, czyli to Pan wymyślił to całe gówno? Wasze półki się rozpadają, łóżka to kawałek materiału i w ogóle namioty? Co Panu strzeliło do głowy? - Facet zmarszczył brwi i spojrzał na Rikera, który patrzył na mnie zdenerwowany.
- Zorganizowałem taki obóz, jaki był za moich czasów. Z tego co wiem od zawsze na obozach śpi się w namiotach, domki to już jakiś wymysł rozpieszczonej młodzieży. Przepraszam za usterkę, zaraz przyślę kogoś kto naprawi tę półkę.
- Pana czasy były chyba przed tym jak mieszkało się mieszkaniach. - rzuciłem pod nosem, a Riker zerwał się z łóżka.
- Bardzo Pana przepraszam, brat jest zmęczony i tak reaguje, tak naprawdę bardzo się cieszy, że tu jest. Odkąd dowiedział się, że wyjeżdżamy mówi tylko o tym. - jak zwykle nas uratował. Przeprosiłem Brandona i podałem mu rękę. Nie zrobiłbym tego, ale wtedy Riker nie dałby mi spokoju.
Kiedy Cameron wyszedł zebrałem z podłogi ubrania i poskładałem je, a dziesięć minut później przyszedł inny mężczyzna, który naprawił nasz kawałek drewna. Poukładałem na nim ubrania i tak samo jak mój brat zmieściłem się na dwóch półkach, a pustą walizkę położyłem na górnym łóżku.
Ponieważ był to pierwszy dzień, a w dodatku już wieczór, nie było żadnych zajęć. Przed kolacją jedynie ja, Riker i Sabrina, bo tak miała na imię nauczycielka gry na instrumentach, dostaliśmy listę uczniów z naszych grup. Mogło się to wydawać zabawne, ale po porównaniu wszystkich list okazało się, że w mojej grupie znajdują się same dziewczyny, co trochę mnie zdziwiło, ale nie aż tak, jak mnie ucieszyło. Chciałem wyśmiać Rikera, który patrzył na mnie zazdrosny, ale nie chciałem robić tego przy Sabrinie i Brandonie. Potem dowiedzieliśmy się, że przez cały ten czas mamy ćwiczyć z uczestnikami jak najwięcej układów, piosenek i tego wszystkiego, a tydzień przed końcem stworzymy 5 zespołów, ponieważ w każdej grupie jest po 5 osób. Po prostu weźmiemy po jednej osobie z każdej grupy i złączymy ze sobą trzy osoby, które najlepiej do siebie pasują. Ostatniego dnia, podczas finału, wszystkie zespoły pokażą czego się nauczyły, a jury czyli nauczyciele + Brandon wybierze zwycięzców. Do tego dostaliśmy plan na cały miesiąc. Niektóre dni były wolne od zajęć i w tych dniach były jakieś wycieczki. Muszę przyznać, że nie będzie tak źle, jak się wydawało, nie będę musiał wcale jakoś ciężko pracować.
Po całym zebraniu odbyła się kolacja. Brandon postanowił, żebyśmy odnaleźli swoje grupy i usiedli z nimi przy stoliku, żeby się już z nimi zapoznać. Ja się cieszyłem, w końcu miałem siedzieć przy stoliku z pięcioma dziewczynami. Usiadłem więc przy jednym, długim, drewnianym stole i przeglądałem twittera, czekając na moją grupę. Pierwsze dwie dziewczyny przyszły bardzo szybko. Blondynka i szatynka podeszły do stolika. Jasnowłosa pewnie wyciągnęła do mnie rękę i przedstawiła się:
- Mackenzie, ale możesz mi mówić Mack. - uśmiechnęła się.
- Ross. - uścisnąłem jej rękę.
- Tak wiem, nie musisz się przedstawiać. R5 to najlepszy zespół świata. - mówiła udając obojętną, ale ciężko było jej ukryć podekscytowanie. - To jest Callie. Ma 16 lat i jest nieśmiała, o R5 nie ma żadnego pojęcia. - przedstawiła swoją koleżankę. Podałem jej rękę, a ta zarumieniła się od razu i spuściła wzrok. Przewróciłem oczami. Jak można być tak nieśmiałym, żeby wstydzić się uścisnąć komuś rękę? Już i tak nie biorę pod uwagę faktu, że dziś jeszcze nie powiedziałem żadnego komentarza w moim stylu i byłem miły. Nie rozumiałem czemu ładne dziewczyny są takie niepewne siebie. Dużo traciły. Usiadłem przy stole, a Mack zajęła miejsce obok mnie. Callie usiadła naprzeciwko nas. Pokręciłem głową na boki i odwróciłem się w stronę blondynki. Rozmawiałem z nią przez całą kolację. Z nią i trzema dziewczynami, które do nas doszły: Taylor, Rowan i Maia. Wszystkie były tak samo rozgadane jak Mackenzie. Jedynie Callie przez całą kolację miała wzrok utkwiony w swoim talerzu i nie odezwała się ani słowem. Dowiedziałem się, że prawie wszystkie dziewczyny są ode mnie młodsze: Taylor i Rowan miały 18 lat, Maia 17, Callie 16, a Mack była w moim wieku. Po kolacji każdy rozszedł się do swoich namiotów.
- I jak twoja grupa? Są normalni? - zapytałem Rikera, kiedy wybierał z półki ubrania na wieczór.
- Są spoko, ale bałem się jak to z nimi będzie jak ich zobaczyłem. I tak nie ogarniam czemu Ty masz pięć dziewczyn, a ja jedną. - oburzył się. Wybuchnąłem śmiechem. Naszą rozmowę po raz kolejny dziś przerwał Brandon.
- Chłopcy, wiem, że pewnie chcecie się już zająć sobą, ale prosiłbym, żebyście przeszli się do namiotów waszych grup i przedstawili im plan zajęć, oraz chciałbym, żebyście wymyślili nazwy waszych podopiecznych. - powiedział i wyszedł. Spojrzeliśmy na siebie z Rikerem zdenerwowani. Przez cały ten czas nie było ani chwili, żeby położyć się na łóżku i posiedzieć, czy zrobić cokolwiek na co mieliśmy ochotę. Mój brat, który stał bez koszulki, założył ją na siebie i razem ruszyliśmy do naszych grup. Jakoś nie zdziwiłem się, kiedy wszedłem do namiotu, że to właśnie Callie zajmuje jedno z łóżek sama. Usiadłem obok niej, ponieważ tam było najwięcej miejsca i zaraz zrobiła się cała czerwona. No kurde to mnie irytowało! Wszystkie dziewczyny usiadły na łóżkach i przyglądały mi się z uwagą. Przedstawiłem im cały plan zajęć, który wcześniej dostałem od Camerona. Nastolatki zgodziły się na niego, bo w sumie nie miały innego wyjścia.
- Dobra, dziewczyny, jeszcze mamy wymyślić nazwę naszej grupy, więc zróbcie to. - rzuciłem znudzony. Naprawdę chciałbym już odpocząć.
- Może Rossers? Jesteś naszym wychowawcą w końcu. - zaproponowała Taylor. Wzruszyłem ramionami.
- Może być. - powiedziałem i wyszedłem. Wróciłem do swojego namiotu i od razu położyłem się spać. Kiedy wróciłem Rikera jeszcze nie było, ale nie miałem siły na niego czekać.
Po raz piąty przewracałem się z boku na bok, nie mogąc usnąć. Słyszałem wszystko, co działo się na zewnątrz, na dodatek było chłodno i czułem, jakbym spał na dworze. Zdenerwowany i znudzony moją bezsennością odgarnąłem kołdrę i wyjąłem spod łóżka moje czarne trampki. Założyłem je i wstałem, wrzucając do tylnej kieszeni spodni dresowych paczkę papierosów. W sumie może nie było się co dziwić, że było mi zimno, skoro leżałem bez koszulki. No trudno. Wyszedłem z namiotu i ruszyłem przed siebie. Nawet nie zdałem sobie sprawy, kiedy już byłem w środku ciemnego lasu. Wyjąłem z tylnej kieszeni paczkę, a z niej papierosa, później kartonik schowałem znów w to samo miejsce co wcześniej i usiadłem na ziemi, opierając się o przewrócony pień drzewa. Odpaliłem papierosa i włożyłem go do ust zaciągając się.
- Poczęstujesz? - usłyszałem czyiś głos i bardzo powoli odwróciłem się w tę stronę. Ku mojemu zdziwieniu stała obok mnie Mackenzie. Była ubrana tylko w jakąś długą koszulkę i trampki, a swoje długie blond włosy związała w koka. Przeniosłem ciężar ciała na jedną nogę i po raz kolejny wyjąłem z kieszeni papierosy, wyciągając je w jej stronę. Wyjęła jednego, a następnie podałem jej zapalniczkę. Odpaliła papierosa i usiadła obok mnie.
- Nie jesteś tym grzecznym chłopcem za którego wszyscy Cię mają. - wybuchnęła śmiechem, a ja przewróciłem oczami, gasząc papierosa na ziemi. - Właśnie poczęstowałeś swoją uczennicę papierosem. - wzruszyłem ramionami. Czy jeżeli ktoś by się o tym dowiedział to już by mnie wywalili? Chyba nie. Nie rozmawiałem z blondynką, ale ona chyba nie zamierzała odpuszczać.
- Nie jest Ci zimno z odsłoniętą całą klatą? - zapytała i zgasiła papierosa, jak ja przed chwilą.
- A Tobie z odsłoniętą dupą? - zapytałem w końcu, trochę zirytowany tymi jej pytaniami. Oczekiwałem uderzenia w twarz, ale ona się roześmiała. Odwróciłem twarz, żeby spojrzeć jej w oczy. Chciałem zobaczyć, czy czegoś nie brała, albo nie piła, ale nic takiego nie zobaczyłem. Dziewczyna na ułamek sekundy przeniosła wzrok na moje usta, a chwilę później złapała mnie jedną ręką z kark i przyciągnęła do siebie. Drugą rękę wplątała w moje włosy i wbiła swoje usta w moje. Bez zastanowienia odwzajemniłem pocałunek, a chwilę później przeniosłem ją tak, żeby leżała. Zawisłem nad nią i cofnąłem lekko głowę do tyłu, kiedy znów próbowała mnie pocałować. Wyplątała rękę z moich włosów i już chciała dotknąć nią mojej twarzy, ale złapałem ją za nadgarstek i przygwoździłem do ziemi. Uśmiechnęła się i drugą ręką jednym sprawnym ruchem zsunęła ze mnie spodnie razem z bokserkami. Z jej drugą ręką zrobiłem to co z pierwszą. Nie mogłem pozostać jej dłużny, więc na sekundę puściłem jedną jej rękę i także jedną ręką zsunąłem jej bieliznę i rzuciłem obok nas. Wszedłem w nią gwałtownie, na co wydała okrzyk i odgięła głowę do tyłu. Powoli wszedłem głębiej, przy czym towarzyszył jej tylko stłumiony jęk. Nie zważając na nic zacząłem poruszać się w niej najszybciej i najmocniej jak potrafiłem. Jej jęki wydawały mi się zbyt głośne, więc pocałowałem ją, żeby ją uciszyć. Nie chciałem przecież obudzić całego obozowiska i doprowadzić do tego, żeby zaraz się tu ktoś pojawił. Kiedy poczułem, że jest blisko szczytowania przestałem się poruszać, na co stęknęła niezadowolona. Chciałem się z nią podrażnić.
- Ross..co Ty robisz? - zdyszana ledwo wypowiedziała to pytanie. Uśmiechnąłem się, zdając sobie sprawę, jak bardzo mnie pragnie. Znów poruszałem się w niej w takim tempie jak na początku, a jej jęki dodawały mi energii. Wreszcie oboje szczytowaliśmy. Jęknąłem, opadając na nią, a ona skaleczyła trochę moje imię. Wyszedłem z niej po chwili i stanąłem na równe nogi. Podciągnąłem spodnie, a widząc jej bieliznę, schyliłem się i podniosłem ją, chowając do tylnej kieszeni spodni.
- To cześć. - powiedziałem i odwróciłem się, odchodząc, kiedy ona wstawała z ziemi.
- Okej, słyszałem już wasze głosy razem, ale chciałbym jeszcze usłyszeć jak śpiewacie solo, dobra? - rzuciłem i przeszedłem wzrokiem po wszystkich dziewczynach. Zatrzymałem się na oczach Callie, w których malowała się panika. Wiedziałem, że nie namówię jej, żeby zaśpiewała teraz przed piątką osób. - Callie, chcesz zaśpiewać bez reszty dziewczyn? - zapytałem unosząc brwi. Ta tylko przytaknęła, więc postanowiłem, że zaśpiewa na samym końcu.
- W takim razie wszystkie chcemy śpiewać sam na sam z Tobą. - powiedziała Taylor, a wszystkie dziewczyny jej przytaknęły. Westchnąłem, ale zgodziłem się. Wszyscy wyszli, a pierwsza zaśpiewała pomysłodawczyni.
- Co konkretnie mam zaśpiewać? - zapytała uwodzicielskim tonem i nachyliła się przede mną tak, że idealnie widziałem jej piersi. Chciało mi się śmiać, ale nie narzekałem. Odwróciłem jednak wzrok i spojrzałem na pianino, przy którym siedziałem.
- Coś w czym czujesz się dobrze, nie wiem. Cokolwiek. Chcę tylko zobaczyć jaki masz głos. - przytaknęła i zaśpiewała kawałek piosenki, której wcześniej nie słyszałem. Jej głos był delikatny i najbardziej pasował mi do popu. Już miałem wizję jak będzie wyglądał jej zespół, a nawet pomysł na piosenkę, przy której pisaniu będę miał jej pomagać. Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się. - Możesz zawołać następną osobę. - powiedziałem, a Taylor wyszła i zaraz po niej pojawiła się Mack. Uśmiechnęła się na mój widok i pierwsze co to wyciągnęła rękę w moją stronę. Wiedziałem o o jej chodzi, więc zaśmiałem się.
- Ross, to nie jest zabawne, musiałam wczoraj tak wracać do namiotu. - powiedziała. Przytaknąłem, wciąż nie oddając jej tego, na co liczyła.
- Zostawiłem je w namiocie, nie będę wszędzie chodził z Twoim majtkami. - roześmiałem się. - Przyjdź po nie potem. A teraz śpiewaj. - zaczęła śpiewać ,, Lightning Strikes". Chciałem się roześmiać po raz kolejny, ale nie chciałem jej przeszkadzać. Miała podobny głos do Rydel, więc doskonale sprawdziła się w jej piosence. Głosy Rowan i Mai także niczym się nie wyróżniały, były zwyczajne. Prawie zapomniałem o tym, że w mojej grupie jest też Callie i już miałem wychodzić z domku (zapomniałem wspomnieć, że są tu jednak trzy domki, po jednym dla każdej grupy. W sumie mogłem przynieść tu łóżko i tu spać), kiedy w progu drzwi pojawiła się ona. Usiadłem z powrotem przy pianinie, obserwując co robi. Ustawiła się przede mną i nabrała głośno powietrza. W sumie to było zabawne, że tak się wszystkiego wstydziła. Mimo wszystko była ładna. Mogłem się z nią świetnie bawić, ale nie. Dlaczego nie ma charakteru jak Mack?
- No dalej. Nie stresuj się tak. - rzuciłem trochę znudzony, kiedy wciąż stała cicho. Zamknęła oczy i wydała z siebie pierwszy dźwięk. To było niesamowite. Wydawała się tak cicha. Wydawało się, że ona nawet nie potrafi śpiewać! A tym czasem ona miała najlepszy głos z nich wszystkich. Chciałem zacząć klaskać, kiedy skończyła nieznany mi utwór klasycznego rocka, jednak coś mi nie pozwalało.
- No i czym się stresowałaś? Jest okej. - okej? Człowieku, takie słowa podziałają na nią jak ,,nie umiesz śpiewać, weź stąd wyjdź". Przeniosła swój wzrok z podłogi na mnie i wyszła z domku. Ja pozbierałem wszystkie kartki i podążyłem jej śladami. Zamknąłem domek i poszedłem do swojego namiotu, w którym Riker ekscytował się jak dobrzy są jego uczniowie.

Już od początku wkurza mnie Mack -,- Szybko pisz next ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Nie umiem pisać komentarzy na początku historii, ale rozbawił mnie ten rozdział bardzo.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, ze Ross chociaż jest a bit of niegrzeczny to ma taki luźny charakter
Ojejciu Callie taka słooooodka awwww :3 A mówiłaś, że nie umiesz pisać takich scenek :P Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już jutro ;)
OdpowiedzUsuń