W moim życiu niewiele rzeczy ma jakieś znaczenie. Ale sen jest tą, która ma i to duże znaczenie. Zastanawiam się ile człowiek może wytrzymać bez snu, bo ja właśnie nie śpię trzecią noc i myślę, że zbliżam się do końca wytrzymałości. Nie wiem dlaczego ostatnio nie mogę zmrużyć oka. Może faktycznie odkąd przyjechaliśmy na obóz mam kłopoty ze snem i sypiam po trzy, cztery godziny, nie licząc dnia w którym źle się czułem, ale nigdy nie było tak źle jak w ostatnie trzy noce. Wydaje się, jakbym zasypiał pół godziny przed zadzwonieniem mojego budzika, który z kolei jest ustawiony na pół godziny przed śniadaniem co oznacza tyle, że zasypiam dopiero o szóstej.
Obróciłem się na lewy bok i wysunąłem spod poduszki telefon, aby sprawdzić godzinę. Była już czwarta. Spojrzałem na Rikera, który spał jak zabity. To dobrze. Mam dość słuchania o wspaniałości Rowan. Naprawdę, martwię się o niego. A co jak się zakochał? Co jeżeli stanie się jak Rydel i Ellington i będzie mi prawił kazania o tym, że dziewczyny to nie zabawki? Albo będzie na tyle dobry, co Rocky i po prostu będzie miał gdzieś to, co robię? Nie chcę, żeby tak było. Nie chcę - te dwa słowa od kilku dni pojawiły się w mojej głowie tak wiele razy, że chyba bez wahania przebudzony nagle ze snu bym je przeliterował, nawet od tyłu. Czasami nawet, kiedy się zamyśliłem i ktoś coś ode mnie chciał automatycznie wyrywało mi się ,,Nie chcę".
- Co Ty, do cholery śpiewasz? - głos brata wyrwał mnie z zamyśleń i uświadomił, że własnie zaśpiewałem na głos ,,twinkle twinkle little star i want to hit you with a car, throw you off a tree so high, hope you break your neck and die" co mogło Go trochę przerazić. Uderzyłem się dłonią w czoło. Dlaczego w ogóle to śpiewam? Skąd znam tekst tej piosenki? To brak snu. To mnie niszczy.
- Boję się spać z Tobą w jednym namiocie.
- Zamknij mordę. - warknąłem w stronę Rikera, na co ten tylko westchnął i odwrócił się plecami do mnie. Przeniosłem wzrok z niego znów na łóżko nade mną i doszedłem do wniosku, że nie mogę tak dłużej leżeć, bo to nie najlepiej na mnie działa. Wziąłem głęboki oddech i podniosłem się do pozycji siedzącej, sięgnąłem po buty i naciągnąłem je na nogi, a potem wstałem i wyszedłem. Nie wiedziałem dokąd chcę iść, ale wiedziałem, że nie do lasu. Chciałem pójść zapalić gdzie indziej, ale wtedy zdałem sobie sprawę, że nie wziąłem papierosów.
- Cholera. - mruknąłem pod nosem i stanąłem w miejscu. Odbywałem teraz walkę z samym sobą czy wrócić do namiotu czy iść dalej. Z racji tego, że naprawdę byłem zmęczony, nie chciałem już nigdzie wracać. Szedłem między namiotami i zaglądałem do każdego, szukając kogoś, kto nie śpi i chociaż ze mną pogada, ale nikogo takiego nie było. Stanąłem jednak jak wryty, kiedy wszedłem do namiotu mojej grupy, a wszystkie łóżka były puste. Prawie wszystkie. Wcale nie dziwił mnie fakt, że to, które nie było puste zajmowała Callie. Z początku trochę się przestraszyłem, że coś się stało, jednak po zobaczeniu jej stwierdziłem, że dziewczyny są na jakiejś imprezie. Postanowiłem się jednak upewnić zanim odejdę. Dotknąłem ramienia Callie z zamiarem potrząśnięcia nim, jednak ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie śpi, kiedy całe jej ciało napięło się pod moim dotykiem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który w tym momencie cisnął się na moją twarz.
- Nie śpię, Lynch. - warknęła ostro, ale wywnioskowałem, że płacze. Zmarszczyłem brwi, jednak uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Obróciła się na plecy, tak, że teraz nie musiałem patrzeć tylko na jej tył, ale na jej twarz. W ciemności zabłysnęły jej oczy wypełnione łzami. W sumie widziałem tylko jej oczy.
- Wiem, Jacob. Gdybyś spała nie reagowałabyś w ten sposób na mój dotyk. - szepnąłem.
- Nie reaguję na Twój dotyk, zrozum, że coś sobie ubzdurałeś. - mruknęła.
- Tak? To ciekawe... - zaśmiałem się i usiadłem na niej okrakiem, złapałem za jej nadgarstki i przycisnąłem je do łóżka na wysokości jej głowy. Wciągnęła powietrze, ale szybko je wypuściła.
- Puść mnie. - próbowała być stanowcza, ale głos jej się załamał. Chyba nie wiedziała, że ja już zdałem sobie sprawę, że płacze, bo wciąż próbowała to ukryć. Nachyliłem się, aby pocałować ją w szyję, a z jej ust wydostał się cichy jęk. Jedna jej łza skapnęła na mój policzek, ale nie starłem jej. Wciąż nie wiedziałem czemu płace, ale nie zamierzałem wcale o to pytać. Złożyłem pocałunek za jej uchem, a potem na płatku ucha, schodząc coraz niżej i podążając w dół szyi, aż dotarłem do jej barku. Zsunąłem jedno ramiączko jej koszulki i powędrowałem z pocałunkami do jej ramienia, a potem z powrotem do ucha. Przez cały ten czas pomrukiwała cicho na przemian z pojękiwaniem.
- Nadal twierdzisz, że nie reagujesz na mój dotyk? - wysapałem do jej ucha, próbując uspokoić przyspieszony oddech.
- Tak. Puść mnie Ross. - szarpnęła nadgarstkami, ale jej na to nie pozwoliłem.
- Dopiero kiedy przyznasz, że Ci się podobam. - prychnęła, więc wróciłem do poprzednich zajęć. Pocałowałem ją w skroń, a potem pieściłem językiem jej szyję i dekolt. Puściłem jeden jej nadgarstek i wykorzystałem wolną rękę do wsunięcia jej pod koszulkę Callie. Opuszkami palców gładziłem jej wcięcie w talii, później brzuch, a kiedy wygięła plecy w łuk, korzystając z okazji wsunąłem tam rękę i teraz gładziłem jej plecy. Ruszyłem palcami po linii jej kręgosłupa, aż dotarłem do karku i z satysfakcją uznałem, że to jej czuły punkt, kiedy jęknęła głośno i zatopiła wolną rękę w moich włosach. Pozwoliłem jej przyciskać moją głowę do jej szyi, kiedy moja ręka znów znalazła się na jej brzuchu. Ssałem jej skórę i palcami kreśliłem na niej szlaczki. Oddychała coraz ciężej, ale z jej ust ani na chwilę nie przestały wydobywać się jęki. Panie i panowie tak reaguje dziewczyna na dotyk chłopaka, który jej się ,,nie" podoba. Zaprzestałem jakichkolwiek czynności i zamarłem na chwilę, kiedy jęknęła głośno i poczułem, że cała drży. To było nie do pomyślenia, że doprowadziłem ją do tego samymi pocałunkami.
- Wiesz co? Nie musisz przyznawać, że Ci się podobam. Przecież ja to i tak widzę. - szepnąłem znów do jej ucha.
- Ross... idź już, błagam. - powiedziała. Wstałem więc i ruszyłem do wyjścia. Przy samych ,,drzwiach" odwróciłem się jednak i spojrzałem na nią jeszcze raz. Nie ruszyła się w ogóle. Zaśmiałem się cicho i wróciłem do siebie. O dziwo usnąłem od razu.
Wydawało się, jakby mój budzi zadzwonił dziesięć minut po tym jak usnąłem. Mimo wszystko byłem wypoczęty. Jak zwykle zaraz po obudzeniu się poszedłem pod prysznic. Wykonałem poranną toaletę, ubrałem się i wróciłem do namiotu. Rikera nie było więc musiałem się z nim minąć. Wyjąłem spod poduszki telefon i wrzuciłem go do kieszeni spodni. Poszedłem na stołówkę i usiadłem przy stoliku mojej grupy. Od razu spostrzegłem, że nie ma przy nas Rowan, więc automatycznie mój wzrok powędrował na stolik Rikera i oczywiście była tam. Zacisnąłem ręce w pięści. Nie byłem wcale zazdrosny. Ale Riker był jedyną osobą, która rozumiała to co robię i z którą mogłem dzielić się tym wszystkim. I bałem się, że ona odbierze mi jedyną osobę, która mnie akceptuje takim, jakim jestem. Mimo, że chciałem szczęścia mojego brata, nie potrafiłem znieść myśli, że on może się zmienić. Oderwałem od nich wzrok, nie chcąc na to dłużej patrzeć.
- Ross czemu Rowan z nami nie siedzi? - zapytała Maia, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
- Nie obchodzi mnie to! Mam to gdzieś! Ją też mam gdzieś. Idź i się zapytaj. Skąd ja mam wiedzieć takie rzeczy? - popatrzyła na mnie zdziwiona. Uspokoiłem się trochę i wypuściłem powietrze z płuc.
- Wystarczyłoby samo ,,nie wiem". - powiedziała w końcu i wróciła do jedzenia płatków z mlekiem.
Przemilczałem to, ale za chwilę odezwała się Callie:
- Nie jesteś jakimś Bogiem czy coś i nie musisz się drzeć na każdego, kto powie coś, co Ci nie pasuje.
- Zamknij się już. - warknąłem.
- Nie mów tak do mnie. - wciąż była zaskakująco spokojna.
- Bo co mi zrobisz? Wystarczy, że Cię dotknę i cała się napinasz, nie potrafisz przyznać, że mnie pragniesz i próbujesz to ciągle udowadniać jadąc po mnie, ale to Ci nie wychodzi. Bo ja i tak wiem swoje.
- Nie pragnę Cię. Ja Cię nawet nie lubię! - prawie krzyknęła. O tak, wystarczyło wspomnieć o tym, że jej się podobam i już wybucha.
- Nie? To po co dawałaś mi się dotykać i całować?! - również krzyknąłem, ale to z mojej strony nie było zbyt mądre posunięcie. Callie spojrzała na mnie z szeroko otwartymi ustami, a wszystkie głosy w stołówce ucichły. Bałem się rozejrzeć dokoła. Serce biło mi tak mocno, że prawie je słyszałem. Ktoś szarpnął mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. Powiedział coś, ale nie rozumiałem co. Callie wstała i poszła za nami. Zorientowałem się, że to Brandon. Cholera, jest źle, bardzo źle. Rozglądałem się nerwowo dokoła, próbując uniknąć jego wzroku.
- Co Ty właśnie powiedziałeś?
- Brandon, posłuchaj...
- Nie będę niczego słuchał. - przerwał mi - Ona ma szesnaście lat. To podchodzi pod molestowanie Lynch! Co Ty zrobiłeś, do cholery? - jak miałem mu powiedzieć, że tego chciała? Każdy tak mówi, a potem wsadzają go do więzienia za molestowanie. Spojrzałem na Callie kątem oka. Stała jak wryta.
- Brandon. - dziewczyna zaczęła się nagle śmiać. Spojrzała na mnie, więc również wybuchnąłem udawanym śmiechem nie bardzo wiedząc, o co chodzi. - Ja i Ross to przyjaciele. Wiem, że może to głupie, ale oboje lubimy filmy i często odgrywamy jakieś scenki z naszych ulubionych. To co usłyszałeś to była właśnie scenka z jednego z nich. - przytaknąłem, wciąż się śmiejąc, ale Brandon skanował nas oboje wzrokiem.
- Jak się nazywa? - zapytał nagle, a ja zamarłem. Znów uratowała nas Callie:
- ,,Romans na 1000 sposobów". - Tym razem chciałem wybuchnąć śmiechem tak naprawdę, bo ten tytuł brzmiał tak zabawnie.
- A tak, słyszałem o nim. - rzucił Cameron na co dziewczyna zmarszczyła brwi, ale przytaknęła. Oboje wiedzieliśmy, że taki film nie istnieje. - Masz szczęście Ross. - powiedział i wrócił na stołówkę. Odwróciłem się w stronę Callie oddychając z ulgą. Próbowała mnie wyminąć, ale złapałem ją za ramiona i zatrzymałem przed sobą. Nie patrzyła na mnie, ale rozglądała się dokoła.
- Dziękuję. - powiedziałem. To było szczere. Naprawdę byłem jej wdzięczny.
- Daj mi spokój. To ostatni raz kiedy Cię obroniłam. Nienawidzę Cię. Upokorzyłeś mnie na oczach całego obozu. - Wyrwała mi się i wróciła na stołówkę. Przewróciłem oczami. To ja jej dziękuję, a ona znów ma problem?! Dziwna dziewczyna. Zignorowałem jej zachowanie i wróciłem na stołówkę. Brandon wyjaśnił wszystkim, że to był żart i każdy się śmiał. Każdy teraz myśli, że ja i Callie się przyjaźnimy, a my się nawet nie lubimy. No, ona mnie nienawidzi, ja jej tylko nie lubię. Trudno, kiedyś sami się zorientują, że jest inaczej.

Powinna go wkopać -,- Idiota -,- Pedofil -,-
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że rozdział mi się podobał ♥
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
świetny! Czytam każdy rozdział. Podoba mi się w Callie ta siła, jednak wolałam jak na razie była bezbronna, no ale ty jesteś władczynią opowieści <3 oby tak dalej
OdpowiedzUsuń